Reklama

Niewidzialna ręka rynku złapała się za portfel

Całą naszą nadzieją na to, że polska gospodarka nie przestanie się rozwijać, choć świat pogrąża się w recesji, od kilku miesięcy był popyt. Rosnąca w ostatnich latach skłonność Polaków do wydawania lekką ręką zarobionych pieniędzy miała zapewnić naszym firmom zbyt i uchronić je przed drastycznym ograniczeniem produkcji.

Aktualizacja: 25.01.2009 22:15 Publikacja: 25.01.2009 21:43

Ostatnie dane na temat produkcji sprzedanej w grudniu ubiegłego roku świadczą jednak o tym, że nadzieje te mogą okazać się płonne. Polacy przestraszyli się kryzysu i dość drastycznie ograniczyli wydatki.

Nie dlatego, że nie mają już pieniędzy – zdecydowana większość z nas zarabia dokładnie tyle samo, ile zarabiała w lipcu czy marcu. Wydatki ograniczyliśmy na wszelki wypadek – bo przecież i nas mogą zwolnić. Trudno zachować spokój w sytuacji, gdy od kilku tygodni zewsząd słyszy się niemal wyłącznie o zwolnieniach.

Mediów jednak zakneblować się nie da. Nie pomoże też ogólnonarodowa psychoterapia prowadzona od kilku tygodni przez Waldemara Pawlaka, który wykorzystuje niemal każdą okazję, by powtórzyć, że inni mają gorzej.

Na dodatek nieskuteczne dla utrzymania popytu mogą się też okazać cięcia podatkowe i pieniądze z Unii Europejskiej, które – jak zwykle – mają wielki problem, by dotrzeć do firm.

Wyjście z sytuacji jest tylko jedno: trzeba wykorzystać oczywistą zależność między pewnością zatrudnienia a poziomem konsumpcji.

Reklama
Reklama

Zrobili to już Niemcy, gdzie Angela Merkel porozumiała się w tej sprawie z największymi pracodawcami. Teraz podobne kroki zapowiada polski rząd.

Według pomysłu resortu Waldemara Pawlaka pracodawcy – zamiast zwalniać – będą mogli ograniczać pensje i zmniejszyć wymiar pracy – nawet o połowę.

To rozwiązanie drastyczne, ale słuszne. Daje szansę na to, że decyzjami polskich konsumentów przestanie rządzić strach. A ten jest przecież najgorszym doradcą.

Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/blog/2009/01/25/krzysztof-szwalek-niewidzialna-reka-rynku-zlapala-sie-za-portfel/]blog.rp.pl[/link]

Ostatnie dane na temat produkcji sprzedanej w grudniu ubiegłego roku świadczą jednak o tym, że nadzieje te mogą okazać się płonne. Polacy przestraszyli się kryzysu i dość drastycznie ograniczyli wydatki.

Nie dlatego, że nie mają już pieniędzy – zdecydowana większość z nas zarabia dokładnie tyle samo, ile zarabiała w lipcu czy marcu. Wydatki ograniczyliśmy na wszelki wypadek – bo przecież i nas mogą zwolnić. Trudno zachować spokój w sytuacji, gdy od kilku tygodni zewsząd słyszy się niemal wyłącznie o zwolnieniach.

Reklama
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Brak zaufania podcina nam skrzydła. Jest źle
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Napięty budżet i spóźniony refleks Adama Glapińskiego
Opinie Ekonomiczne
Polska czy urzędnicza racja stanu?
Opinie Ekonomiczne
Janusz Jankowiak o szkodliwych skutkach... cięcia stóp
Opinie Ekonomiczne
Robert Gwiazdowski: Nowa polityka klimatyczna
Reklama
Reklama