Reklama
Rozwiń
Reklama

Rząd w końcu wchodzi do gry

Po wielu dniach oczekiwania, po licznych wezwaniach ze strony przedsiębiorców rząd Donalda Tuska przedstawił w końcu bardziej realistyczną ocenę sytuacji gospodarczej i plan swoich działań.

Aktualizacja: 27.01.2009 20:17 Publikacja: 27.01.2009 20:12

Nareszcie chłodna ocena zaczęła dominować nad zbyt długo obecnym optymizmem. W końcu rząd przyznał, że nasz wzrost gospodarczy będzie zdecydowanie niższy od zakładanego w poprzednich prognozach, a to będzie oznaczało niższe dochody budżetu.

Taka sytuacja wymaga co prawda znalezienia 17 mld zł oszczędności, ale pozwala wybrać inną drogę do walki z kryzysem niż niektóre rządy na świecie. Państwo nie będzie się dodatkowo zadłużało, do czego nawoływało PiS. To szansa dla Polski, aby pozytywnie wyróżniać się na tle innych.

Dobrze też, że w końcu minister finansów zgodził się na jeszcze większe możliwości stosowania zaliczek przy projektach unijnych. Bo cóż innego, jeśli nie pieniądze z Unii Europejskiej, może nam pomóc łagodniej przejść przez okres dekoniunktury i szybciej wrócić na ścieżkę wyższego wzrostu gospodarczego.

Polskiej gospodarce z odsieczą idzie także Rada Polityki Pieniężnej, która zdecydowanie obniżyła stopy procentowe. Jeśli rząd rzeczywiście utrzyma finansowy rygor, to rada pewnie jeszcze nieraz zdecyduje się na obniżkę kosztu pieniądza. Teraz kluczowe będzie przełamanie oporów banków i ponowne uruchomienie przez nie kredytów dla firm i gospodarstw domowych. Dlatego dobrze się stało, że rząd wybrał pomoc kredytobiorcom, a nie bankom. Bo one na brak pieniędzy narzekać nie mogą.

Niewykluczone, że na zapowiedzianych na pierwszą połowę 2009 roku oszczędnościach się nie skończy. Druga połowa może być jeszcze gorsza. Szczęściem w nieszczęściu jest fakt (który zresztą potwierdził wczoraj sam premier), że kryzysowe sytuacje zmuszają polityków do radykalnych działań. Być może jest więc szansa, że doczekamy się w końcu rewolucyjnej przebudowy polskiego budżetu i zmniejszenia w nim udziału wydatków sztywnych. Do tego oczywiście potrzeba determinacji. Oraz zmiany wielu ustaw. Inaczej przy każdym spowolnieniu gospodarczym będziemy wracać do pytania: Gdzie doraźnie ciąć i komu zabrać?

Reklama
Reklama

Skoro z pomostówkami się udało, to może i warto spróbować tym razem? Tym bardziej że w rozgrywce między ministrem finansów Jackiem Rostowskim a kryzysem po wczorajszych deklaracjach rządu mamy już remis – 1:1.

[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/01/27/pawel-czurylo-rzad-w-koncu-wchodzi-do-gry/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Nareszcie chłodna ocena zaczęła dominować nad zbyt długo obecnym optymizmem. W końcu rząd przyznał, że nasz wzrost gospodarczy będzie zdecydowanie niższy od zakładanego w poprzednich prognozach, a to będzie oznaczało niższe dochody budżetu.

Taka sytuacja wymaga co prawda znalezienia 17 mld zł oszczędności, ale pozwala wybrać inną drogę do walki z kryzysem niż niektóre rządy na świecie. Państwo nie będzie się dodatkowo zadłużało, do czego nawoływało PiS. To szansa dla Polski, aby pozytywnie wyróżniać się na tle innych.

Reklama
Opinie Ekonomiczne
Marcin Piasecki: Narodowa obronność na pół gwizdka
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Jesteśmy mistrzami świata. W prokrastynacji
Opinie Ekonomiczne
Bogusław Chrabota: Dlaczego chińskie auta zwyciężają?
Opinie Ekonomiczne
Katarzyna Kucharczyk: Przepisy widmo, ale ryzyko realne
Materiał Promocyjny
Osiedle Zdrój – zielona inwestycja w sercu Milanówka i… Polski
Opinie Ekonomiczne
Małgorzata Zaleska: NBP – kierunki zmian
Reklama
Reklama