I chociaż przedstawiciele resortu podkreślają, że to jeszcze nie początek negocjacji, to trzeba traktować piątkową rozmowę jako ważny krok na polskiej drodze do eurolandu. Warunki do takich rozmów są szczególne, bo jak inaczej nazwać globalne spowolnienie i codzienne zawirowania na rynkach. Trudności przeżywa zresztą sama strefa euro i dlatego pojawiają się pomysły wprowadzenia jednego typu obligacji czy powołania ministerstwa finansów/gospodarki strefy euro.

Ale z drugiej strony takie czasy mogą zwiększyć też szanse na sukces odważnych decyzji. Taką byłoby na pewno skrócenie Polsce okresu przebywania w korytarzu walutowym poprzedzającym przyjęcie wspólnej waluty. To może być też szansa na wykorzystanie nadzwyczajnych argumentów, bo przecież wiele państw eurolandu nie spełnia wymaganych kryteriów. My mamy dziś tylko problem z kursem i musimy jeszcze zmienić prawo. "Dajcie więc nam szansę – to pomoże nam choćby ustabilizować nasz kurs walutowy" – można sobie wyobrazić taką argumentację ministra finansów.

Dziś wejście do ERM2 mogłoby nie tylko ustabilizować kurs złotego, ale nawet go umocnić. W końcu Słowacy dwukrotnie zmieniali kurs wymiany korony na euro. Za każdym razem na mocniejszy. A jak pokazują ostatnie dni, chociaż rząd zamienił euro na rynku, pokazując międzynarodowym graczom, że działa, to niepewność wcale nie znikła z rynku. Wykorzystują to międzynarodowi inwestorzy, którzy wciąż grają na osłabienie polskiego pieniądza.

[ramka][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/02/20/pawel-czurylo-pokerowa-zagrywka-czyli-jak-dzis-wejsc-do-erm2/]Skomentuj na blogu[/link][/ramka]