Emocje te są tak silne, że gdy przychodzi do najważniejszych decyzji inwestycyjnych, ludzie z branży zamiast do makroekonomicznych raportów wolą zaglądać do atlasów geograficznych. I z uporem wciskają Polskę do jednego worka z takimi potęgami jak Łotwa, Estonia, Węgry czy Ukraina, choć nawet najbardziej podstawowe wskaźniki udowadniają, że nasze perspektywy są o niebo lepsze. Efekt? Złoty stracił blisko połowę swej ubiegłorocznej potęgi, czego skutki jak na dłoni widać w publikowanym dziś przez „Rz” podsumowaniu wyników spółek z WIG20.

Eskalacja emocji bywa tak drastyczna, że nawet najbardziej hołubieni znawcy ekonomii traktują fakty z irytującą dezynwolturą. Nie dalej jak miesiąc temu wieszcz obecnego kryzysu Nouriel Roubini zasugerował, że polska waluta się załamie, bo ma sztywny kurs wymiany. Nie, panie Roubini, złoty ma płynny kurs wymiany. I jeśli się załamie, to tylko dlatego, że kogoś pan swymi słowami przestraszy.

Tego typu wypowiedzi utwierdzają we mnie przekonanie, że motywy działania rynków są dziś w dużej mierze irracjonalne, a kryzys jest w takiej samej części dzieckiem realnej utraty równowagi przez banki, jak stanem umysłów – który przybiera postać samospełniającej się przepowiedni. W im gorsze prognozy jesteśmy w stanie uwierzyć, tym bardziej – własnym zachowaniem – te czarne scenariusze urealniamy.

Na ogólnoświatową terapię optymizmu nie ma szans. Ale dziś – gdy „Rz” podsumowuje wyniki największych polskich spółek – jest szansa, by powiedzieć kilka odartych z emocji słów o polskiej giełdzie i jej perspektywach.

Po pierwsze – kondycja finansowa tych firm jest już znana, a dobre bądź złe perspektywy w dużej mierze uwzględnione w cenach – bardzo niskich. Po drugie – dla zagranicznych inwestorów ceny te są jeszcze niższe wskutek historycznej słabości złotego. Można więc powiedzieć śmiało: polski rynek jest w tym momencie jednym z najbardziej atrakcyjnych do inwestowania. Jeśli to w ciągu kilku najbliższych miesięcy dla nikogo nie będzie miało znaczenia, książki do ekonomii trzeba będzie napisać od nowa. Ale to już będzie zupełnie inna nauka.