Może i pojedzie, ale mocno odchudzona, o co zamierzają zadbać światowi liderzy. Szeroki poklask zyskują propozycje ograniczenia pensji, a przede wszystkim premii pobieranych przez szefów banków, które musiały skorzystać z pomocy państwa. Nie sposób się nie zgodzić, że wynagrodzenie menedżera powinno być zależne od efektów jego pracy. Trudno dyskutować także z tym, że wypłata bonusów powinna być uzależniona od wyników spółki w dłuższym okresie – maksymalne „podkręcanie” krótkoterminowych zysków doprowadziło wiele instytucji na skraj bankructwa.
Odpowiedzialność menedżerów za nieudolne zarządzanie pozostaje drażliwym tematem od wybuchu kryzysu. Wielu argumentów za zdecydowanymi działaniami rządów dostarczyli jednak sami bankowcy.
Były prezes Fortisu, chociaż doprowadził do upadku tej instytucji, odszedł z ponad sześcioma milionami euro odprawy. Były szef Royal Bank of Scotland, który ubiegły rok zakończył rekordową w historii brytyjskiej gospodarki stratą 24 mld funtów, jak gdyby nigdy nic ma dostawać ponad 700 tys. funtów emerytury rocznie. Podobne praktyki nie powinny mieć miejsca nie tylko w instytucjach uratowanych przez rządy. Z drugiej jednak strony, menedżer wynajmowany do wyprowadzenia na prostą spółki w fatalnej kondycji powinien być wynagrodzony lepiej niż godziwie. Oczywiście, jeśli mu się uda.
Zdecydowana reakcja światowych przywódców może mieć też drugie dno. Wskazywanie nielubianych bankierów jako winnych kryzysu i widowiskowe pociągnięcie ich do finansowej odpowiedzialności musi podobać się wyborcom. W każdym razie bardziej niż informacja, że kiedyś trzeba będzie spłacić długi zaciągnięte na wpompowanie w gospodarkę – być może zbyt lekką ręką – kilku bilionów dolarów.
Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/blog/2009/09/02/andrzej-krakowiak-czy-bankierzy-powinni-zaplacic-za-kryzys/]blog.rp.pl[/link]