Rządy stoją dziś przed problemem, z jakim boryka się na ogół sektor bankowy. Każdy bez wyjątku bank – obojętnie, czy w dobrych czy złych czasach – jest niewypłacalny. Jest tak dlatego, że zdeponowane w banku depozyty są znacznie większe niż płynne rezerwy utrzymywane przez bank. Gdyby wszyscy klienci naraz zdecydowali się na wycofanie swoich depozytów, bank nie byłby w stanie sprostać ich żądaniom i musiałby upaść.
Podstawą stabilności systemu jest zatem coś bardzo ulotnego – zaufanie. Gdy ono jest – system działa sprawnie, gdy go brak – system pada. A jak wiadomo, zaufanie buduje się długo, ale szybko można je stracić.
Jak szybko – widzieliśmy w ostatnich tygodniach, bo ten sam mechanizm leży u podstaw obecnych zaburzeń. Problem jest jednak groźniejszy, bo nie chodzi tylko o zaufanie do banków (jak w pierwszej fazie kryzysu), ale o graczy największych – państwa – i cały system gospodarczy świata.
Dług publiczny Grecji, Portugalii i Hiszpanii to ok. 100 proc. PKB Niemiec. Jasne jest, że w czarnym scenariuszu nie ma dziś nikogo, kto byłby w stanie wiarygodnie zapewnić spłatę ich długu.
Lista działań dla ratowania gospodarek jest dziś bardzo krótka, a część z nich to broń obosieczna