To swe­go ro­dza­ju mier­nik ich na­stro­jów, od któ­rych w du­żej mie­rze za­le­ży ko­niunk­tu­ra. W da­nych pra­wie za­wsze moż­na bo­wiem zna­leźć po­twier­dze­nie do­wol­nej te­zy, więc eks­per­ci mo­gą je in­ter­pre­to­wać zgod­nie z ak­tu­al­ną dys­po­zy­cją. Wczo­raj­sze pro­gno­zy Mię­dzy­na­ro­do­we­go Fun­du­szu Wa­lu­to­we­go dość do­brze to zja­wi­sko ilu­stru­ją.

W gieł­do­wych ko­men­ta­rzach ro­iło się od wy­ja­śnień, że ak­cje dro­że­ją, bo wa­szyng­toń­ska in­sty­tu­cja po­pra­wi­ła pro­gno­zy. Świa­to­wa go­spo­dar­ka ma się po­więk­szyć w tym ro­ku o 3,5 proc., pod­czas gdy w stycz­niu MFW mó­wił o 3,3 proc. PKB Pol­ski ma zaś wzro­snąć o 2,6 proc., czy­li bar­dziej, niż za­ło­żył pol­ski rząd. Ale wy­dźwięk tych pro­gnoz za­le­ży od te­go, z czym je po­rów­na­my.

Ten sam MFW w stycz­niu był bar­dziej pe­sy­mi­stycz­ny, niż dziś, ale już w kwiet­niu 2011 r. spo­dzie­wał się, że świa­to­wa go­spo­dar­ka po­więk­szy się w tym ro­ku o 4,5 proc. PKB stre­fy eu­ro, za­miast się kur­czyć, mia­ło zaś po­więk­szyć się o 1,8 proc. In­ne po­rów­na­nie: wa­szyng­toń­ska in­sty­tu­cja bar­dziej wie­rzy w si­łę Pol­ski, niż nasz rząd, ale już eko­no­mi­ści spo­dzie­wa­ją się śred­nio, że na­sza go­spo­dar­ka uro­śnie w tym ro­ku o 3 proc.

Mo­że więc pro­gno­zy MFW, sko­ro prze­cież są naj­śwież­sze, po­win­ny nas za­nie­po­ko­ić? Wszystko to na­su­wa na myśl aneg­do­tę o zegarmistrzu, któ­ry re­gu­lo­wał ze­gar­ki wzglę­dem ze­ga­ra na ra­tu­szo­wej wieży, ten zaś był usta­wia­ny wzglę­dem ze­ga­rów z wi­try­ny ze­gar­mi­strza.