Z badań aktywności ekonomicznej ludności BAEL ( te dane lepiej odzwierciedlają faktyczny stan rynku pracy) wynika, że w I kw. 2012 r. stopa bezrobocia wśród osób z wyższym wykształceniem wynosiła 5,4 procenta i była dwa razy niższa niż przeciętnie w kraju (10,5 proc.). Wskaźnik jest także niższy niż 10 lat temu i niższy niż przeciętnie w Unii Europejskiej, choć wyższy niż w Niemczech, Czechach czy Skandynawii.
Oczywiście oznacza to marnowanie pewnego kapitału wiedzy, ale być może tak właśnie musi być, kiedy t.zw wskaźnik skolaryzacji na poziomie wyższym przekracza 50 procent. Największe problemy z uzyskaniem pracy mają absolwenci studiów pedagogicznych, humanistycznych oraz z zakresu ekonomii, zarządzania i marketingu. Z pewnością są sfrustrowani, ale trudno przypuszczać, by nie wiedzieli 5 i 10 lat temu wybierając studia, że mogą spotkać ich kłopoty. Przypuszczam, że był to świadomy wybór nie z powodu miłości do marketingu czy dzieci, lecz dlatego, że te studia są najłatwiej dostępne. I nie ma w tym nic złego. Po prostu kształcenie na poziomie wyższym stopniowo staje się standardem, tak jak kiedyś standardem była matura.
Problemem nie jest bezrobocie, lecz kwestia jakości kształcenia. Andrzej Klesyk, prezes PZU, pisał niedawno: „Wyścig w którym bierzemy udział nie jest wyścigiem o dostęp do wiedzy. Wiedza jest dziś powszechnie dostępna. Na świecie trwa wyścig o talenty, które potrafią tę wiedzę wykorzystać i zagospodarować". Zdaniem Klesyka nie potrafimy ich wyławiać i promować.
Jeszcze większym problemem jest kwestia niedopasowania struktury absolwentów do potrzeb rynku pracy. Znalazłem ciekawy artykuł rektora rzeszowskiej Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania, Tadeusza Pomianka, na temat, jakie kierunki studiów są najbardziej potrzebne, a w jakich kierunkach kształcimy zbyt wielu studentów. Dopiero po chwili zorientowałem się, że jest to tekst ...sprzed 10 lat. I co? I niewiele się zmieniło.
W 2004 roku mieliśmy – wg GUS - 1,92 mln studentów, w 2010 1,84 mln. Liczba studentów w grupie pedagogicznej zwiększyła się nawet – z 209 do 217 tys. W naukach humanistycznych – mniej więcej tyle samo - 168 tys. W podgrupie ekonomicznej i administracyjnej minimalny spadek z 418 do 415 tysięcy. Tylko w grupie nauk społecznych ubyło z 248 do 221 tys.