Dalej tak nie można: cały budżet należy gruntownie zreformować aby odzwierciedlał społeczno-gospodarcze realia XXI wieku, poczynając od największego wydatku - wspólnej polityki rolnej.
Sprawa zagrywek wokół unijnego budżetu zniknęła być może z nagłówek gazet ale państwa członkowskie wykłócają się obecnie z europosłami o przyszłoroczny budżet, a batalia dotycząca długoletniej perspektywy finansowej zostanie wznowienia na początku przyszłego roku. Trwający kryzys finansowy powinien być sygnałem alarmowym dla wszystkich zaangażowanych w ten proces, aby w końcu poczynić postęp w reformie czegoś co "The Economist" określił jako "haniebnym anachronizmem". Wydatki unijne muszą być skoncentrowane tak by maksymalnie zwiększyć szanse na wzrost gospodarczy oraz utworzenie nowych miejsc pracy. Według tych kryteriów, wspólna polityka rolna w obecnej formie po prostu nie ma racji dalszego bytu.
Obecnie Unia na ten obszar wydaje około 40% budżetu, zdecydowaną większość w formie bezpośrednich dopłat nie związanych z produkcją objętych chwytliwą nazwą "System Jednolitej Płatności". W celu uniknięcia powrotu niesławnych "gór masła" oraz "jezior wina" które powstały w wyniku subsydiowanej nadprodukcji, po pakiecie reform przyjętych w 2003, subsydie unijne ??zostały uzależnione od posiadanej ziemi.
Unijny Trybunał Obrachunkowy opublikował w zeszłym tygodniu, bardzo krytyczny raport na temat skuteczności tych dopłat w Polsce i w innych nowych państwach członkowskich. Polska wypłaciła w takich dotacjach €8,6 millardów z unijnych funduszy pomiędzy 2004 a 2011. Zidentykowane niedociągnięcia to m.in. wypłaty dla "beneficjentów wcale, lub nieznacznie zaangażowanych w rolnictwo" takich jak firmy z branży nieruchomości, lotniska, przedsiębiorstwa leśne, stowarzyszeńa łowieckie, a nawet kluby narciarskie, nieproporcjonalnie korzyści dla większych posiadaczy ziemskich (prawdopodobne już stosunkowo zamożnych) w porównaniu z większością rolników, oraz nie dostosowania płatności w taki sposób, aby umożliwić maksymalny przyrost dóbr publicznych, takich jak korzyści dla środowiska. W raporcie zaznaczono ponadto, że Komisja do tej pory nie podjeła się analizy wpływów dotacji na ceny gruntów.
W szerszej perspektywie, system obecny działa, na wielu poziomach, perwersyjnie. Po pierwsze, zapewnia dodatkowe, całkowicie niepotrzebne, źródło dochodu dla rolników, którzy już prosperują z powodu wysokich cen na światowym rynku. Po drugie, odwraca pieniądze od rozwijających się sektorów gospodarki na rzecz beneficjentów niekoniecznie zaangażowanych w znaczącą działalnośc gospodarczą w stosunkowo mało produktywnej dziedzinie. To ogromny koszt i stracone możliwości dla europejskiej gospodarki. Po trzecie, przez sztuczne podpieranie nieopłacalnych przedsiębiorstw, Unia aktywnie zniechęca do modernizacji, tym samym działając na szkode europejskiej konkurencyjności w świecie. Ponadto warto dodać, że to sprzeczne z innymi celami postawionymi przez WPR, finansowanych przez równoległy fundusz rozwóju obszarów wiejskich, który obejmuje modernizację gospodarstw rolnych oraz dywersyfikacji działalności gospodarczej na wsi.