Unijny budżet wymaga reform

Przygnębiająco łatwo przewidzieć przebieg negocjacji nad unijnym budżetem. Negocjatorzy będą przelewać krew, ronić pot i łzy o miliard tu i miliard tam, natomiast rzeczywisty obraz tego, jak i dlaczego wydawane są pieniądze zostanie zignorowany

Publikacja: 06.12.2012 16:57

Unijny budżet wymaga reform

Foto: Archiwum

Red

Dalej tak nie można: cały budżet należy gruntownie zreformować aby odzwierciedlał społeczno-gospodarcze realia XXI wieku, poczynając od największego wydatku - wspólnej polityki rolnej.

Sprawa zagrywek wokół unijnego budżetu zniknęła być może z nagłówek gazet ale państwa członkowskie wykłócają się obecnie z europosłami o przyszłoroczny budżet, a batalia dotycząca długoletniej perspektywy finansowej zostanie wznowienia na początku przyszłego roku. Trwający kryzys finansowy powinien być sygnałem alarmowym dla wszystkich zaangażowanych w ten proces, aby w końcu poczynić postęp w reformie czegoś co "The Economist" określił jako "haniebnym anachronizmem". Wydatki unijne muszą być skoncentrowane tak by maksymalnie zwiększyć szanse na wzrost gospodarczy oraz utworzenie nowych miejsc pracy. Według tych kryteriów, wspólna polityka rolna w obecnej formie po prostu nie ma racji dalszego bytu.

Obecnie Unia na ten obszar wydaje około 40% budżetu, zdecydowaną większość w formie bezpośrednich dopłat nie związanych z produkcją objętych chwytliwą nazwą "System Jednolitej Płatności". W celu uniknięcia powrotu niesławnych "gór masła" oraz "jezior wina" które powstały w wyniku subsydiowanej nadprodukcji, po pakiecie reform przyjętych w 2003, subsydie unijne ??zostały uzależnione od posiadanej ziemi.

Unijny Trybunał Obrachunkowy opublikował w zeszłym tygodniu, bardzo krytyczny raport na temat skuteczności tych dopłat w Polsce i w innych nowych państwach członkowskich. Polska wypłaciła w takich dotacjach €8,6 millardów z unijnych funduszy pomiędzy 2004 a 2011. Zidentykowane niedociągnięcia to m.in. wypłaty dla  "beneficjentów wcale, lub nieznacznie zaangażowanych w rolnictwo" takich jak firmy z branży nieruchomości, lotniska, przedsiębiorstwa leśne, stowarzyszeńa łowieckie, a nawet kluby narciarskie, nieproporcjonalnie korzyści dla większych posiadaczy ziemskich (prawdopodobne już stosunkowo zamożnych) w porównaniu z większością rolników, oraz nie dostosowania płatności w taki sposób, aby umożliwić maksymalny przyrost dóbr publicznych, takich jak korzyści dla środowiska. W raporcie zaznaczono ponadto, że Komisja do tej pory nie podjeła się analizy wpływów dotacji na ceny gruntów.

W szerszej perspektywie, system obecny działa, na wielu poziomach, perwersyjnie. Po pierwsze, zapewnia dodatkowe, całkowicie niepotrzebne, źródło dochodu dla rolników, którzy już prosperują z powodu wysokich cen na światowym rynku. Po drugie, odwraca pieniądze od rozwijających się sektorów gospodarki na rzecz beneficjentów niekoniecznie zaangażowanych w znaczącą działalnośc gospodarczą w stosunkowo mało produktywnej dziedzinie. To ogromny koszt i stracone możliwości dla europejskiej gospodarki. Po trzecie, przez sztuczne podpieranie nieopłacalnych przedsiębiorstw, Unia aktywnie zniechęca do modernizacji, tym samym działając na szkode europejskiej konkurencyjności w świecie. Ponadto warto dodać, że to sprzeczne z innymi celami postawionymi przez WPR, finansowanych przez równoległy fundusz rozwóju obszarów wiejskich, który obejmuje modernizację gospodarstw rolnych oraz dywersyfikacji działalności gospodarczej na wsi.

Więc jak należy postępować? Na wstępie, trzeba przyznać, że w pełni zliberalizowany sektor rolniczy jest nierealny, między innymi dlatego, że dla wielu w Polsce i Europie byłoby to wręcz herezja. Ponadto, istnieje rola dla państwa jeśli chodzi o zapewnienie dóbr publicznych takich jak bioróżnorodność i gospodarka terenowa, których system czysto rynkowy nie mogłby zagwarantować. Jednak można tego dokonać zarówno znacznie taniej i bardziej skutecznie niż dotychczas pod rządami WPR. Wymagałoby to utrzymanie komponentu rozwóju obszarów wiejskich który w ostatniej dekadzie przyczynił się do widocznych przemian na wsi w Polsce i innych krajach postkomunistycznych.

Jednoczesnie dopłaty bezposrednie można znacznie ograniczyć i przystosować, uzależniając je od pozytywnego wplywu na środowisko, w przeciwieństwie do obecnego systemu gdzie takie kryteria są minimalne. Dla Polski, jako kraju bogatego w różnorodne siedliska przyrodnicze, taka reforma byłaby korzystna. Chociaż Polska straciłaby w kategoriach czysto finansowych, byłoby to złagodzone poprzez fakt, że obecnie otrzymuje dużo mniej od hektara niż starsze, bogatsze państwa członkowskie, więc to one muśiały by ponieść większą część tego ciężaru.

Co więcej, w kontekście zmian społeczno-gospodarczych w Europie i Polsce, to sensowna propozycja. Pomiędzy 2000 a 2010, wkład rolnictwa w wartość dodatnią brutto całej UE spadł z 2,3% do 1,7%, a w Polsce spadł z 5% do 3,5%. Podobnie, w latach 2000 i 2009, zatrudnienie w rolnictwie spadło o 24,9% w całej UE oraz o 11,3% w Polsce. Natomiast w Polsce odnotowano silny wzrost w takich sektorach jak farmaceutyka i elektronika. Te długoterminowe trendy są niezaprzeczalne, i zarazem Polska i jak i Europa mają dużo do zyskania z przelewu funduszy unijnych z dotacji rolnych na takie dziedziny jak badania i innowacja, która będą w coraz większym stopniu stanowić o wzroście i konkurencyjności Europy.

- Paweł Świdlicki, analityk londyńskiego think-tanku Open Europe

Dalej tak nie można: cały budżet należy gruntownie zreformować aby odzwierciedlał społeczno-gospodarcze realia XXI wieku, poczynając od największego wydatku - wspólnej polityki rolnej.

Sprawa zagrywek wokół unijnego budżetu zniknęła być może z nagłówek gazet ale państwa członkowskie wykłócają się obecnie z europosłami o przyszłoroczny budżet, a batalia dotycząca długoletniej perspektywy finansowej zostanie wznowienia na początku przyszłego roku. Trwający kryzys finansowy powinien być sygnałem alarmowym dla wszystkich zaangażowanych w ten proces, aby w końcu poczynić postęp w reformie czegoś co "The Economist" określił jako "haniebnym anachronizmem". Wydatki unijne muszą być skoncentrowane tak by maksymalnie zwiększyć szanse na wzrost gospodarczy oraz utworzenie nowych miejsc pracy. Według tych kryteriów, wspólna polityka rolna w obecnej formie po prostu nie ma racji dalszego bytu.

Pozostało 82% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska