Ekolodzy z Kremla

Rozczuliła mnie troska Rosji o zdrowie swoje i przyjaciół-Ukraińców, szukających gazu łupkowego na granicy. Widać, że dygnitarze Kremla dawno nie odwiedzali Norylska czy okolic fabryki celulozy w Bajkalsku.

Publikacja: 18.01.2014 09:32

Ekolodzy z Kremla

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Minister przyrody i zasobów naturalnych Rosji skierował do swojego ukraińskiego odpowiednika pismo zawierające analizę ekologicznego ryzyka wydobycia gazu łupkowego w obszarach przygranicznych z Rosją. Rosjanie chcą spotkania i rozmów na ten temat.

Podnoszą w swojej analizie, że w przygranicznych pokładach łupków brak jest buforowych złóż wodonośnych oraz skał, które stanowią naturalną barierę dla chemikaliów, wykorzystywanych w metodzie szczelinowania. A to tworzy zagrożenie, skażenia wód gruntowych także na terenie Rosji.

Bardzo piękne i odpowiedzialne to zachowanie i można mu tylko przyklasnąć, gdyby nie zastanawiające okoliczności. Rosjanie podnieśli larum właśnie teraz, gdy Rosja powoli oplata Ukrainę swoimi wpływami.

Zgadzając się na 40 procentową obniżkę ceny gazu, Rosjanie spodziewali się, że sąsiedzi zaprzestaną rozkręconych wcześniej poszukiwań źródeł alternatywnych. Takich jak gaz łupkowy.

A pożyczając Kijowowi grube miliardy dolarów, chcą by sąsiad nie miał już żadnej alternatywy. Kolejny krok to Związek Celny i Wspólna Przestrzeń Gospodarka - rosyjska kalka Unii, na odległość woniejąca powrotem ZSRR.

Na tym tle zabiegi o zaniechanie poszukiwań na granicy rosyjsko-ukraińskiej zaczynają też pachnieć nieładnie. Co najmniej tak jak powietrze i wody wokół Bajkalskiego Kombinatu Celulozowo-Papierniczego. Ten przemysłowy potwór minionej epoki przez pół wieku truł swoimi ściekami wody wyjątkowego jeziora Bajkał. Fabryka, którą w Rosji przejął oligarcha Deripaska zwalała i spalała góry toksycznych odpadów na brzegu jeziora.

Mieszkający wokół Rosjanie od lat domagali się zamknięcia kombinatu. Demonstracje odbywały się i w Irkucku i w Moskwie pod Kremlem, który tak często odwiedza zaprzyjaźniony z władzą oligarcha. Obecnie 49 proc. należy do skarbu państwa, a 49 proc. kontroluje firma innego bogacza Nikołaja Makarowa. W sierpniu ubiegłego roku zapadła wreszcie decyzja o zamknięciu kombinatu.

Wtedy okazało się, że w ciągu pół wieku kombinat, oprócz celulozy i papieru, „wyprodukował" też 6,5 mln ton szlamu legininy - toksycznego odpadu zawierającego m.in. siarkę i związki chloru...

Inny przykład ekologi made in Kreml to Norylsk - siedziba lidera branży niklowej koncernu Norylski Nikiel. Leżące za kręgiem polarnym 132 tysięczne miasto powstało na kościach dziesiątków tysięcy więźniów gułagu, którzy tutaj w nieludzkich warunkach i klimacie (zimy przez 8 miesięcy, temperatury do — 50 st) wydobywali węgiel, miedź, nikiel, kobalt, platynę, kamienie szlachetne i pallad jeden z najrzadszych metali na świecie.

W czasach sowieckich śnieg był tu czarny od wyziewów, ludzie żyli najkrócej, a najczęściej umierali zatruci ciężkimi metalami, które wyrzucał w powietrze metalurgiczny gigant. Po przejęciu koncernu przez oligarchów Michaiła Prochorowa i Władimira Potanina a potem Olega Deripaskę, miało być lepiej, ale tak naprawdę niewiele się zmieniło.

Według Blacksmith Institute długość życia pracowników kombinatu jest o 10 lat krótsza niż średnia rosyjska (czyli wynosi ok. 53 lat). Statystyka ta oczywiście nie tyczy kierownictwa koncernu. To stara się jak najmniej przebywać w Norylsku, a jak najwięcej w Moskwie i zapewne na Riwierze Francuskiej.

To tyko dwa przykłady podejścia ekologicznego rosyjskich władz. Reportażysta Jacek Hugo-Bader najlepszy moim zdaniem znawca współczesnej Rosji (nie Moskwy czy St. Petersburga, ale Rosji), w swoich reportażach opisywał też co zostało np. poradzieckich poligonach jądrowych w Rosji i Kazachstanie. Włos się jeży na głowie, także dlatego, że kremlowskich ekologów jakość tamte dramaty ludzi i ziemi nie wzruszają.

I tu pora wrócić do troski o ukraińskie zdrowie. Nie chodzi w nim o ekologię i czystą wodę dla mieszkańców rejonów przygranicznych, bo to tak rządzący mają to gdzieś. Ukraina ma zaprzestać poszukiwań swojego gazu i kropka.

A jak to zrobi Janukowycz, to już jego problem. Ukraińskie licencje wcześniej dostały światowe giganty Chevron, Exxon i Shell. Czy i im tak jak własnym obywatelom, można zamknąć usta?

Minister przyrody i zasobów naturalnych Rosji skierował do swojego ukraińskiego odpowiednika pismo zawierające analizę ekologicznego ryzyka wydobycia gazu łupkowego w obszarach przygranicznych z Rosją. Rosjanie chcą spotkania i rozmów na ten temat.

Podnoszą w swojej analizie, że w przygranicznych pokładach łupków brak jest buforowych złóż wodonośnych oraz skał, które stanowią naturalną barierę dla chemikaliów, wykorzystywanych w metodzie szczelinowania. A to tworzy zagrożenie, skażenia wód gruntowych także na terenie Rosji.

Pozostało 88% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację