Nic więc dziwnego, że Polacy na karmy dla zwierząt wydają prawie dwa razy więcej niż na produkty dla niemowląt. Dziecko w końcu szybko z kaszek i kleików wyrasta, a kotek przyzwyczajony do delikatesów w puszce – nigdy. Jedna ze znajomych wyliczyła niedawno, że na utrzymanie swojego psa wydaje 800 zł miesięcznie. Zdaję sobie sprawę, że może to być przypadek odosobniony, jednak nie da się ukryć, że karma dla zwierząt w budżetach miłośników czworonogów może stanowić pokaźną pozycję. Nie bez powodu w końcu w supermarketach regały ze specjałami dla psów czy kotów zajmują istotną powierzchnię i to z reguły w pierwszych rzędach. Kilka lat temu mało komu przychodziło do głowy kupowanie gotowych obiadków dla zwierząt domowych, dziś – zapewne z różnych przyczyn – nikomu już nie chce się bawić w gotowanie i przyrządzanie karmy dla zwierząt. Eksperci twierdzą, że rośnie świadomość Polaków – przygotowanie kompletnego i zbilansowanego pokarmu dla pupili wymaga dużego doświadczenia i specjalistycznej wiedzy, którą mało kto posiada. Prawda jest też jednak taka, że często decyduje brak czasu, a zakup gotowej karmy jest dużo prostszy.

Jest też pozytywny efekt takiej sytuacji dla całej gospodarki. Powodzenie produktów dla zwierząt spowodowało, że coraz więcej producentów myśli o inwestycjach w Polsce. Osobiście wolałabym oczywiście, aby w Polsce rodziło się więcej dzieci i abyśmy w nie inwestowali swoje pieniądze, bo taka inwestycja w przyszłości zwróci się nam z nawiązką. Ciągle liczę jednak, że taki baby boom wkrótce nastąpi.