Osoby, które kupowały lokale w okresie, kiedy ceny nieruchomości szły w górę, a deweloperzy przebierali w klientach, teraz je odbierają. Okazuje się, że jest z tym sporo kłopotów, bo wiele firm nie przestrzega warunków umów. Oprócz starych grzechów mają jednak na sumieniu nowe.
– Odebrałem mieszkanie, którego powierzchnia okazała się większa o 3 mkw. Zgodnie z umową deweloper wezwał mnie do dopłacenia prawie 20 tys. zł – opowiada nasz czytelnik. Firma przemilczała jednak fakt, że sama naruszyła ustalenia umowy. Okazało się bowiem, że większe lokum to efekt postawienia zbyt cienkich ścian. To niejedyny spór po mieszkaniowym boomie, jaki znajdzie wkrótce swój finał w sądzie.
– Coraz więcej przychodzi do mnie kupujących, którym deweloperzy stawiają ultimatum: albo klient podpisze akt notarialny na ich warunkach, albo pożegna się z mieszkaniem – mówi Małgorzata Rothert, rzecznik konsumentów z Warszawy. Chodzi o to, aby w akcie widniał zapis, że kupujący nie będą dochodzić żadnych roszczeń w stosunku do dewelopera, czyli np. domagać się usunięcia wad w mieszkaniu (lub budynku), żądać odszkodowań czy zapłacenia kar umownych. Takie żądania są sprzeczne z prawem.
– Deweloper nie może skutecznie wyłączyć swojej odpowiedzialności w akcie notarialnym, jeśli wcześniej nie negocjował z klientem postanowień umowy – uważa adwokat Rafał Dębowski, partner z Kancelarii Leśnodorski, Ślusarek i Wspólnicy. Kupujący – konsument może np. powołać się na art. 385
1