Działka budowlana w ogłoszeniu na pumy lub worki ziemi sprzedawana

Właściciele nieruchomości stają na głowie, by je sprzedać. Zamiast ceny za cały dom czy grunt podają tylko cenę metra, nierzadko wystawiając je na aukcjach internetowych. Są jednak i tacy, którzy żądają zapłaty za samo... pokazanie mieszkania

Publikacja: 27.10.2008 07:05

Jeżeli sprzedający dom chce być zauważony, to potrafi zaoferować nieruchomość w ogłoszeniu na metry

Jeżeli sprzedający dom chce być zauważony, to potrafi zaoferować nieruchomość w ogłoszeniu na metry lub podać niższą cenę w euro

Foto: Rzeczpospolita, Jak Jakub Ostałowski

Pośrednik Jacek Kriese, szef warszawskiego biura Okazja, zauważa, że zmieniające się mody i wymogi rynku powodują, iż bez kalkulatora lepiej nie zabierać się do czytania ogłoszeń.

– Dom za 5,250 tys. zł? Niemożliwe, a jednak tego typu oferty są już nagminne. Chodzi oczywiście o cenę za metr kwadratowy. Podobnie wyrażane są ceny działek i mieszkań. Skąd ten pęd do miniaturyzacji cen? To kalka sprzedaży aukcyjnej. Można na Allegro sprzedać mydło i powidło, można i dom – mówi szef Okazji.

Dodaje, że portale aukcyjne bywają popularniejsze nawet od specjalistycznych portali nieruchomościowych.

– Co zapobiegliwsi sprzedający informują, że cena dotyczy metra kwadratowego działki, a ta ma 800 m i można ją nabyć tylko w całości. Podobno zdarzyło się, że ktoś po wylicytowaniu żądał tyle, ile oferowano, czyli np. metra mieszkania – opowiada Jacek Kriese, podkreślając, że w masie ogłoszeń typu „cena za metr” też trzeba się umieć wyróżnić.

– Jeden z allegrowiczów, zapewne dlatego, że cena metra jego parceli wypadała blado na tle podobnych, zaczął podawać cenę... worka ziemi „z tej konkretnej działki” w Sadowej koło Łomianek – wspomina szef Okazji. – Inny sposób, by pojawić się na czele listy wynikowej w wyszukiwarce nieruchomości: podać cenę w walucie mocniejszej od złotówki. Segment na Saskiej Kępie za 799 tys. zł robi piorunujące wrażenie tak długo, jak długo ktoś się nie doczyta, że chodzi o euro – mówi pośrednik.

Z innego rodzaju mód Jacek Kriese odnotowuje nowe zjawisko typu „nic za darmo”.

– Niektórzy prywatni sprzedający pobierają opłatę za... pokazanie własnej nieruchomości. Np. pewien warszawiak, właściciel domu pod Otwockiem, tłumaczył mi, że po tym, jak zaczął pobierać 50 zł za wizytę, skończyły się „wycieczki”, przyjeżdżają „naprawdę zainteresowani” – opowiada.

Magdalena Wrzosińska, właścicielka biura nieruchomości Perfect Estate, przyznaje, że sytuacja na rynku nieruchomości po załamaniu się rynku finansowego jest coraz trudniejsza, co nierzadko wpływa na zachowania sprzedających działki czy domy.

– Ziemia nadal jest jednak w cenie, chociaż czas deweloperskich zakupów gruntów za gigantyczne pieniądze się skończył. Deweloperzy nierzadko ziemi się pozbywają, koncentrując się na kończeniu rozpoczętych już inwestycji – zastrzega szefowa biura nieruchomości.

– Co jednak ciekawe, niektórzy właściciele działek próbują sprzedawać je już nie na metry i nawet nie na worki ziemi, ale na „pumy”, czyli na powierzchnie użytkowo-mieszkalne (PUM). Patrząc na sąsiednią zabudowę, wyobrażają sobie na przykład, ile metrów mieszkań można by z ich gruntu wycisnąć i w ten sposób dyktują stawki – zauważa Magdalena Wrzosińska. Dodaje, że tak wyceniane nieruchomości często nie mają planów zagospodarowania, nie mówiąc już o warunkach zabudowy.

– Wycena jest więc całkiem abstrakcyjna. W takiej sytuacji nikt bowiem nie może mieć żadnej gwarancji, że na danym gruncie będą mogły stanąć mieszkania – podkreśla Magdalena Wrzosińska.

Alicja Fijałkowska, pośredniczka z agencji Fijałkowski Nieruchomości, zauważa z kolei inny trend.

– Jest to ostrożność, a nawet wstrzemięźliwość sprzedających. Jeden z klientów powiedział wprost, że nie jest to dobry czas na sprzedawanie nieruchomości i lepiej się ich nie pozbywać. Niektórzy nie wiedzą bowiem, co mieliby zrobić z pieniędzmi ze sprzedaży. Boją się inwestować na giełdzie, niektórzy boją się nawet lokować kapitał w bankach, wystraszeni wieściami o ich upadkach. A posiadanie nieruchomości wydaje się im najpewniejszą lokatą – opowiada Alicja Fijałkowska. – Przywiązanie do ziemi staje się dziś bardzo widoczne – dodaje.

Pośrednik Jacek Kriese, szef warszawskiego biura Okazja, zauważa, że zmieniające się mody i wymogi rynku powodują, iż bez kalkulatora lepiej nie zabierać się do czytania ogłoszeń.

– Dom za 5,250 tys. zł? Niemożliwe, a jednak tego typu oferty są już nagminne. Chodzi oczywiście o cenę za metr kwadratowy. Podobnie wyrażane są ceny działek i mieszkań. Skąd ten pęd do miniaturyzacji cen? To kalka sprzedaży aukcyjnej. Można na Allegro sprzedać mydło i powidło, można i dom – mówi szef Okazji.

Pozostało 85% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów