Czesi zatęsknili za przeszłością i częściowo postawili na jedną z nowych sił w polityce. W wyborach parlamentarnych (3-4 października) triumfował Andrej Babiš, potentat biznesowy pochodzenia słowackiego, który był już premierem Czech w latach 2017-2021. Mocno na wyrost nazywany „czeskim Trumpem” nigdy ściśle nie trzymał się on żadnej ideologii, a znowu zostanie premierem, bo Czesi zmęczyli się dotychczasowymi rządami centroprawicowo-liberalnej koalicji. ANO, czyli partia Babiša, zdobyła więc 34,5 proc. głosów i 80 miejsc w 200-osobowej Izbie Deputowanych. Rządy ma sprawować wspólnie z mającą 15 posłów nacjonalistyczną Wolnością i Demokracją Bezpośrednią (SPD), kierowaną przez pół-Japończyka Tomio Okamurę, który ma zostać marszałkiem Izby Deputowanych. Drugim koalicjantem ma być dysponująca 13 mandatami partia Kierowcy dla Siebie, której przewodzi były rajdowiec Filip Turek. Fotel ministra finansów przypadnie najprawdopodobniej Alenie Schillerowej z partii ANO. Stanowisko ministra spraw zagranicznych obiecano Filipowi Turkowi, ale ta nominacja stanęła pod znakiem zapytania, gdy ujawniono jego posty na Facebooku („Obama to czarnuch, który co najwyżej może sprzedawać haszysz na ulicy” – pisał w jednym z nich). Turek tłumaczył się, że posty zamieścili jego koledzy, którzy dobrali się do jego smartfona, gdy był pijany. Negocjacje koalicyjne się jednak przez to skomplikowały, tak że Babiš może zacząć rządzić dopiero w listopadzie.
Czechy po wygranej Andreja Babiša
To, że partia Babiša wygrała we wszystkich okręgach poza Pragą i Brnem, świadczy o sporym rozczarowaniu Czechów polityką dotychczasowego rządu Petra Fiali, którego partia Spolu zdobyła 23,4 proc. w wyborach. Poza parlamentem znalazł się minister finansów Zdenek Stajura, realizator niepopularnej polityki konsolidacji budżetowej. Obóz Fiali poniósł klęskę, akurat wtedy, gdy sytuacja gospodarcza już zaczęła się poprawiać. O ile w 2023 r. czeski PKB spadł o 0,1 proc., a w 2024 r. urósł o 1,1 proc., to w II kwartale 2025 r. wzrost gospodarczy przyspieszył do 2,5 proc. rok do roku. Inflacja (mająca szczyt we wrześniu 2022 r. na poziomie 18 proc.) wyhamowała we wrześniu 2025 r. do 2,5 proc. Wcześniej jednak Czesi na nią mocno narzekali, pisząc nawet w internetowych komentarzach, że „gdyby nie polska Biedronka i jej promocje, Czesi jedliby trawę”. W popularność rządu uderzyła również stopniowa podwyżka wieku emerytalnego, którą Babiš chce cofnąć.
Czytaj więcej
Po przeliczeniu głosów niemal ze wszystkich obwodów wybory parlamentarne w Czechach wygrywa – zgo...
„Kampanię w sporej mierze zdominowała problematyka socjalna związana ze znacznym wzrostem kosztów życia. Szczególnie dało się go odczuć w 2022 r., ale również rok później siła nabywcza wynagrodzeń obniżała się w ujęciu rok do roku w każdym kwartale. Gabinet Fiali zwlekał wówczas z wprowadzaniem kompensacji w reakcji na skok cen żywności i energii, a wdrożone na koniec rozwiązania okazały się relatywnie skromne. Ogólnie sytuacja poprawiła się w latach 2024–2025, lecz niesymetrycznie w odniesieniu do różnych grup zatrudnionych” – twierdzi Krzysztof Dębiec, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich.
– Czechy znajdują się na wczesnym etapie cyklicznego ożywienia, notując wzrost PKB na poziomie 2,5 proc. rok do roku w drugim kwartale. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że jest sporo miejsca na wzrost. PKB jest o 10 proc. niższy od trendu sprzed pandemii, co wynika wyłącznie ze słabej konsumpcji gospodarstw domowych, która wciąż pozostaje poniżej poziomu z 2019 r. To zdecydowanie najsłabszy wynik w całej UE – wskazuje Liam Peach, analityk firmy badawczej Capital Economics.