Jednym z zabezpieczeń tego kredytu był weksel poręczony przez Grzegorza A., który stał się też dłużnikiem osobistym Amerykanów. Tymczasem budował on osobiście apartamentowiec w zakopiańskim Kościelisku, pobierając od przyszłych nabywców zaliczki, niemal w pełnej wysokości ceny.
Jedną z kilkudziesięciu klientów była Agnieszka D., która wpłaciła 450 tys. zł, ale inwestor, mimo że budynek zbudował, z powodu opóźnień administracyjnych (brak zgody na wyodrębnienie lokali) nie mógł wykonać umów przedwstępnych i wydać mieszkań, a miał na karku Amerykanów z wyrokiem. Dokonał więc takiego zabiegu, że zamiast lokali przekazał polskim wierzycielom udziały w zakopiańskiej nieruchomości, a gdy przeszkody administracyjne usunięto, wyodrębnili sobie oni lokale.
I tu wynikł spór prawny, Amerykanie wystąpili z tzw. skargą pauliańską o uznanie bezskuteczności umów, co umożliwiłoby im zlicytowanie tych lokali. Ich pełnomocnik mec. Wojciech Barański twierdził przed SN, że pozwana i inni nabywcy lokali wiedzieli o roszczeniach Amerykanów, a tymi zamiennymi transakcjami zmniejszyli majątek wspólnego dłużnika, z tym, że oni uzyskali swoje, a Amerykanie nie są spłaceni. Dłużnik może spłacać jednego z wierzycieli, pod warunkiem, że wykonuje świadczenie, do którego był zobowiązany, tu zaś w miejsce mieszkań wydano udziały w nieruchomości (świadczenia w miejsce poprzedniego: art. 453 Kodeksu cywilnego).
— Ekonomicznie rzecz ujmując oba świadczenia były identyczne, chodziło o lokale — przekonywał z kolei mec. Jacek Siński, pełnomocnik pozwanej.
Dodajmy, że krakowskie sądy Okręgowy i Apelacyjny uznały, że zaskarżona transakcja była niedopuszczalna.
Sąd Najwyższy był przeciwnego zdania, choć nie krył, że problem nie jest prawnie w pełni uregulowany i SN musiał dokonać wyboru. Dokonał go na korzyść nabywczyni lokalu. Dlaczego ? Pozwana dostała rodzajowo to samo co miała dostać (lokal), nie dostała nic więcej, przeciwnie - musiała dokonać ekstra czynności i ponieść dodatkowe koszty. — Nie ma zaś powodu, by tzw. wtórne świadczenie miało mieć słabszą ochronę niż pierwotne — podkreśliła w uzasadnieniu sędzia SN Barbara Myszka.