Mieszkania mogą być tańsze

Osiedla mogłyby kosztować mniej, ?gdyby poprawić wymagania techniczne dla budynków. ?Jednak stawka 2,5 tys. zł za mkw. lokalu jest nierealna.

Publikacja: 24.02.2014 09:20

Tak komentują deweloperzy program budowy mieszkań ogłoszony tydzień temu przez PiS. Propozycji ułatwienia dostępu do lokali było w nim wiele. M.in. padła obietnica, że „państwo stworzy model taniej budowy mieszkań, w którym koszt jednego metra kwadratowego będzie wynosić około 2,5 tys. zł". Czy to realne? Czego trzeba mieszkaniówce?

Najem ?zamiast kredytu

Jacek Bielecki, dyrektor ds. jakości w firmie deweloperskiej Marvipol, ekspert zajmujący się budownictwem mieszkaniowym od wielu lat, zgadza się z tym, że mieszkania w Polsce są drogie w stosunku do dochodów. Przyznaje, że lokale mogłyby być tańsze.

– Byłoby to możliwe, gdyby udało się zracjonalizować wymagania techniczne dla budynków, które w wielu przypadkach są znacznie bardziej restrykcyjne, a tym samym kosztowne niż w innych krajach Europy. Także skomplikowane procedury i niewydolność administracji powodują, że stawki rosną. Wpływ tych czynników na koszty szacuję na 20 proc. I w tym upatrywałbym głównego źródła obniżenia kosztów, czyli zwiększenia dostępności mieszkań – mówi Jacek Bielecki. – Niezależnie od powyższych czynników wybudowanie mkw. mieszkania za 2,5 tys. zł jest nierealne. Same prace budowlane to koszt powyżej 3 tys. zł. Trudno wymagać niższej ceny, bo powstanie substandard lub płace pracowników będą bardzo niskie – uważa Jacek Bielecki.

1,9 tys. wniosków o dopłaty do kredytów w ramach MdM, na łączną kwotę 43 mln zł, złożyli klienci do połowy lutego br.

Jego zdaniem programy rządowe „Rodzina na swoim" czy „Mieszkanie dla młodych", w ramach których budżet państwa dopłaca kupującym mieszkania pewną kwotę, nie są potrzebne deweloperom.

– Najważniejsze dla rozwoju mieszkalnictwa w Polsce jest umożliwienie prywatnym inwestorom budowy lokali na wynajem. Wszystkie propozycje promują własność mieszkania – uważa dyrektor Bielecki. – Od lat promując rozwój budownictwa czynszowego, wskazuję, że naprawdę niewiele potrzeba, by uwolnić możliwość wykorzystania kapitału prywatnego do budowy mieszkań na wynajem. Wciąż czekam na deklaracje polityków, którzy zamiast zmuszać ludzi do przywiązania się do jednego miejsca i banku, pozwolą prywatnym funduszom na bezpieczne i opłacalne inwestowanie w mieszkania, a rodzinom na wybór sposobu zaspokajania swoich potrzeb życiowych.

W programie PiS jest mowa o tym, że zostaną podjęte rokowania z bankami w sprawie kredytowania budowy mieszkań na wynajem, ale z perspektywą przejścia lokalu na własność lokatora po uiszczeniu spłat.

Grzegorz Kiełpsz, prezes Polskiego Związku Firm Deweloperskich, pomysł ingerencji państwa między klienta, banki i firmy uważa za polityczny, niemający nic wspólnego z wolnym rynkiem.

– Taka ingerencja jest niezdrowa. Trudno sobie wyobrazić, jak państwo miałoby negocjować z bankami kredyty na mieszkania, które potem przechodziłyby na własność indywidualnych nabywców. Nie znam szczegółów, ale pomysł wydaje się dość egzotyczny. Z iloma bankami, jak typowanymi, marże kredytów czy warunki w ogóle? – zastanawia się prezes Kiełpsz. – Jeśli państwo chce pomóc gorzej sytuowanym obywatelom w uzyskaniu mieszkania, władze powinny myśleć o wspieraniu budowy lokali na wynajem, np. poprzez ulgi inwestycyjne. Po co stwarzać możliwości zadłużania się, skoro nawet w bogatszych krajach zamiast płacenia rat kredytowych wynajmuje się mieszkania latami – dodaje prezes Kiełpsz.

Uważa, że władze powinny zająć się likwidacją barier administracyjnych, które wydłużają i podrażają proces budowy. – Bo dziś na pozwolenia czeka się kilkanaście miesięcy lub nawet kilka lat – mówi Grzegorz Kiełpsz.

Poprawić prawo

Także Robert Ziółek, prezes firmy Dolcan, twierdzi, że konieczne jest uproszczenie procedur budowlanych, co skróciłoby czas realizacji projektów i zmniejszyłoby koszty ponoszone przez deweloperów, a w efekcie przełożyłoby się na ceny mieszkań.

– Kolejnym czynnikiem, który mógłby wpłynąć na rozwój rynku mieszkań i kredytów, jest liberalizacja ustawy chroniącej prawa najemców w przypadku najmu długoterminowego. Dziś najemcy są objęci większą ochroną niż właściciele mieszkań. Gdyby się to zmieniło, pojawiłoby się więcej osób inwestujących w lokale na wynajem – uważa prezes Ziółek.

Joanna Iwanowska, dyrektor ds. sprzedaży w spółce deweloperskiej w Eko-Park, podkreśla, że najważniejsze dla rozwoju rynku mieszkań byłoby zrewidowanie niektórych zapisów tzw. ustawy deweloperskiej oraz stworzenie przeciwwagi dla posiadania mieszkania, poprzez oferowanie dobrej jakości, profesjonalnie zarządzanych lokali na wynajem. Jak pomagać kupującym?

– Na pewno nie przez dotacje. Nie potrafię przywołać żadnego przykładu rozwiniętej gospodarki, która opiera swój rozwój na długoterminowych dotacjach dla indywidualnych osób. Co innego, jeśli chodzi o wspieranie spółdzielczości mieszkaniowej, na tym opiera się np. duża część skandynawskich sektorów mieszkaniowych – dodaje Joanna Iwanowska.

Stabilizacja i praca

Paweł Sztejter, partner w firmie doradczej Reas, uważa, że rynek mieszkań budowanych na sprzedaż działa dzisiaj sprawnie w oparciu o prawa popytu i podaży, więc nie należy tego psuć. – Dla setek działających w Polsce deweloperów najważniejsze jest, by polityka państwa nie miała charakteru procyklicznego, czyli zwiększającego i tak nieuniknione wahania wynikające ze zmian koniunktury – podkreśla Paweł Sztejter. – Państwo powinno jednocześnie wspierać dostępność mieszkań dla osób, których nie stać na zakup na rynku komercyjnym. Kluczowe zatem byłoby wprowadzanie ułatwień dla rozwoju rynku czynszowego.

Jak to zrobić? Według Pawła Sztejtera potrzebne jest wsparcie dla samorządów odpowiedzialnych za powstawanie budynków komunalnych oraz umożliwienie rozwoju budownictwa o charakterze czynszowym dla rodzin o przeciętnych dochodach. Chodzi o kontynuację idei towarzystw budownictwa społecznego i Krajowego Funduszu Mieszkaniowego.

Natomiast zdaniem Krzysztofa Oppenheima, doradcy finansowego, trudno mówić o polityce mieszkaniowej w oderwaniu od rynku pracy.

– Co z tego, że mieszkania, nawet tanie, będą czekały na przyszłych właścicieli lub najemców, skoro ci nie będą posiadali dochodów? Z badań wynika, że w Polsce aż 41 proc. osób w wieku 25 – 34 lata mieszka z rodzicami. Z drugiej strony ok. 25 proc. młodych Polaków nie ma pracy, a duża część pozostałych to osoby, których dochody netto wynoszą 1000 – 1500 zł miesięcznie i zwykle są uzyskiwane na tzw. umowach śmieciowych – wylicza  Krzysztof Oppenheim. – Jeśli stałe opłaty czynszowe i za media pochłaniają miesięcznie rzadko poniżej 500 zł, czy możemy się spodziewać zmian w mieszkaniówce przy obecnym stanie rynku pracy? – pyta ekspert.

Według niego programy typu RnS czy MdM to nieporozumienie. – Czy można sobie wyobrazić sytuację, w której prezes firmy będącej w kłopotach finansowych bierze kolejne kredyty, aby rozdawać pieniądze bogatym, przypadkowym osobom? I to po kilkadziesiąt tysięcy złotych na głowę? A tak robi państwo – podsumuje Krzysztof Oppenheim.

Opinia dla „RZECZPOSPOLITEJ"

Bolesław Meluch | doradca zarządu Związku Banków Polskich

Najważniejsze dla rozwoju rynku budownictwa mieszkaniowego i kredytów hipotecznych, moim zdaniem, byłoby przyjęcie, iż rolą państwa nie powinno być dostarczanie mieszkań dla społeczeństwa. Taki model nie sprawdził się w żadnym kraju. Często prowadzi do nadużyć i nieefektywności oraz zaburzeń funkcjonowania rynku.

Polityka mieszkaniowa w pierwszej kolejności powinna być skierowana na zwiększenie dostępności mieszkań, co w każdych warunkach sprzyja rozwojowi i przekłada się na rozwój rodziny. Polityka mieszkaniowa i jej instrumenty powinny uwzględniać wszystkie segmenty budownictwa – socjalne, czynszowe i własnościowe. Dostęp do środków budżetowych wspierających budownictwo powinien być równy dla wszystkich uczestników rynku realizujących projekty w różnych segmentach budownictwa.

Dla rozwoju rynku budownictwa mieszkaniowego i kredytów hipotecznych program w pierwszej kolejności powinien wskazywać na instrumenty wspierające podaż, czyli poręczenia i gwarancje dla kredytobiorców inwestujących w ten segment (obniżenie kosztów pozyskania kapitału, co powinno przekładać się na poziom kosztów tego budownictwa). Konieczne są zwolnienia podatkowe z tytułu inwestycji, jako dodatkowa zachęta realizacji inwestycji o określonym celu społecznym, co także umożliwia mobilizację kapitału różnych uczestników rynku, np. z wykorzystaniem instrumentów zwrotnych (formuła kasy mieszkaniowej, ale jako fundusz inwestycyjny zamknięty).

Natomiast odnosząc się już bezpośrednio do programu mieszkaniowego zaprezentowanego przez PiS – moim zdaniem – nie ma tam jednoznacznego określenia, jakiego rodzaju budownictwo powinno być priorytetem dla państwa. Pisząc o posiadaniu, mówi się o własności, a tym samym można odczytać, iż wskazuje się tę formę zaspokajania potrzeb mieszkaniowych jako podstawową. To może stać w sprzeczności z innymi tezami związanymi z ochroną zdrowia i rozwojem rodziny.

W programie jest też mowa m.in. o tym, że rząd podejmie rokowania z bankami w sprawie kredytowania budowy mieszkań pod wynajem, z perspektywą przejścia lokalu na własność lokatora po uiszczeniu spłat. Zwracam uwagę, że banki są podmiotami działającymi zgodnie z wymogami regulacyjnymi, a także zgodnie z oczekiwaniami właścicieli. Potencjalne negocjacje mogą być wyłącznie prowadzone w ramach istniejących międzynarodowych (dyrektywy) i krajowych przepisów. Jest to szczególnie istotne w przypadku budownictwa społecznego, gdzie oczekiwania wobec banków nie mogą być w sprzeczności z zasadami prowadzenia działalności bankowej, w tym zwłaszcza wymogów kredytowania (czyli oceny zdolności kredytowej, dochodowości inwestycji, wiarygodności kredytobiorcy) i wymogów biznesowych (generowanie przychodów z działalności bankowej). Uważam także, że nie jest potrzebna proponowana przez PiS ustawa o kredytowaniu, a bardziej ustawa o wspieraniu budownictwa poprzez wspominane już poręczenia i gwarancje, ulgi podatkowe, a także potrzeba tworzenia instrumentów zwrotnych – np. fundusz zarządzany przez BGK wspierający kredytami podmioty realizujące określone inwestycje budownictwa spełniającego przyjęte warunki w programie mieszkaniowym.

Zgadzam się natomiast z postulatem, że niezwykle istotne jest stworzenie warunków do długoterminowego oszczędzania na mieszkanie.     —not. gb

Tak komentują deweloperzy program budowy mieszkań ogłoszony tydzień temu przez PiS. Propozycji ułatwienia dostępu do lokali było w nim wiele. M.in. padła obietnica, że „państwo stworzy model taniej budowy mieszkań, w którym koszt jednego metra kwadratowego będzie wynosić około 2,5 tys. zł". Czy to realne? Czego trzeba mieszkaniówce?

Najem ?zamiast kredytu

Pozostało 96% artykułu
Nieruchomości
Robyg wybuduje osiedle przy zabytkowym browarze Haasego. Prawie 1,5 tys. mieszkań
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Nieruchomości
Rynek nieruchomości rok po powołaniu rządu. Ile dowiozły ministerstwa?
Nieruchomości
Mieszkaniówka na karuzeli
Nieruchomości
Polska centralna. Magnes na firmy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Nieruchomości
Przez wynajem na doby wspólnota zapłaci więcej