500 – 1200 zł miesięcznie powinna wynieść rządowa dopłata dla bezrobotnych na spłatę kredytu hipotecznego – powiedział wczoraj Michał Boni, minister z Kancelarii Premiera. To pierwsze bardziej szczegółowe informacje na temat rządowego pomysłu wsparcia dla osób, które straciły pracę, a mają do spłacenia kredyty mieszkaniowe. Wiadomo już, że pomoc będzie miała charakter pożyczki, którą trzeba będzie zwrócić w ciągu 10 – 15 lat. Ale bez odsetek i po dwóch latach karencji.
Minister Boni poinformował też na antenie TVN CNBC, że pomoc nie będzie dotyczyła 100 proc. raty kredytowej. – Chcielibyśmy, by posiadacz kredytu mimo utraty pracy spłacał część swoich zobowiązań – stwierdził minister. Nie sprecyzował za to, jaka to ma być część, czy 50 czy np. 80 proc.
Rząd nie planuje też wprowadzenia jakichś szczególnych limitów dotyczących wielkości mieszkania zakupionego na kredyt. Ale skoro miesięczna dopłata ma sięgać do 1200 zł, osoby z dużo większymi kredytami nie mogą być pewne wsparcia.
[wyimek]6,4 mld zł ma do dyspozycji Fundusz Pracy. Ok. 42 proc. z tej kwoty to wydatki na zasiłki dla bezrobotnych[/wyimek]
W sumie, wedle szacunków Boniego, taką pomoc otrzymać może ok. 80 tys. osób. Jak wcześniej podał premier Donald Tusk, potrzeba na to 300 – 400 mln zł rocznie. Ale rząd może mieć kłopot ze znalezieniem tych pieniędzy. Wczoraj resort pracy podał, że w Funduszu Pracy, który ma finansować kredytowe dopłaty, jest tylko 3,5 mln zł wolnych środków.