Przy braku ubezpieczenia może się dodatkowo okazać, że nie tylko nie pojedziemy na wymarzony wyjazd, ale jeszcze stracimy pieniądze, jakie za niego zapłaciliśmy. Wprawdzie biura podróży dopuszczają możliwość odstąpienia od umowy (co zresztą powinno wyraźnie wynikać z jej treści), zastrzegają jednak tzw. odstępne.

To nic innego jak określony procent ceny imprezy. Klient, odstępując od umowy, będzie musiał zapłacić tym wyższy procent, im  bliższy jest termin wyjazdu. Biura podróży mają do tego prawo. Ponoszą bowiem – w związku z organizacją wyjazdu – określone wydatki (rezerwują hotel, kupują bilety lotnicze).

Skoro ponoszą wydatki, mają prawo – w przypadku odstąpienia przez klienta od umowy - potrącić sobie to, co wydały. Pozostałą resztę mają obowiązek zwrócić klientowi. W praktyce jednak różnie z tym bywa. Zdarza się, że jeśli klient rezygnuje z wyjazdu np. na tydzień przed terminem, biuro potrąca nawet 90 lub 100 proc. wpłaconej ceny. A to, w opinii Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, jest niezgodne z prawem. Klientowi nie pozostaje w takim przypadku nic innego, jak dochodzić sprawiedliwości na drodze sądowej.

Aby zminimalizować ewentualne straty związane z rezygnacją z wyjazdu w ostatniej chwili warto – kupując go i podpisując umowę z biurem podróży – zdecydować się na wykupienie ubezpieczenia od kosztów rezygnacji. Przeczytajmy jednak warunki zaproponowane w polisie ubezpieczeniowej.

W praktyce kwota wypłaconego ubezpieczenia nie pokrywa całej wpłaconej ceny. Z pewnością jednak będzie wyższa niż to, co wypłaci nam biuro, gdy ubezpieczenia nie wykupimy (jeśli w ogóle coś nam odda).