Taylor Swift, po wielkich sukcesach, w ostatnim okresie borykała się z dwoma problemami. Pierwszy dotyczył tego, co ma zrobić po zdecydowanym zaangażowaniu politycznym po stronie Kamali Harris w wyborach prezydenckich. Swift należała do grona tych artystów, którzy uważali, że odbiorą Donaldowi Trumpowi drugą kadencję w Białym Domu. Sam Trump wielokrotnie szkalował wokalistkę, przypisując jej udział w spisku Demokratów.
Czytaj więcej
„The Tortured Poets Department” to jedenasta studyjna płyta muzycznej liderki świata i miliarderk...
Drugi problem wynikał z faktu, że Taylor może nie pobić własnych rekordów: „The Eras Tour” pobiło wszystkie, notując najpierw ponad miliard dolarów wpływów, a potem dochodząc do wyniku 2 mld dolarów w 21 miesięcy po koncertach na pięciu kontynentach. Według szacunków „Forbesa” wpływy z jednego koncertu Swift wynosiły 10–13 milionów dolarów.
Taylor Swift chwyta za miecz i wyda „The Life of a Showgirl”
Recepta była tylko jedna: odniosłaś sukces – chwyć za miecz. Trzeba wydać nową płytę. Tak jak zwykle, Swift przed ogłoszeniem premiery, dawała swoim fanom znaki w sieci. Na Instagramie Taylor Nation udostępnił karuzelę 12 zdjęć z trasy „Eras”, podpisując je: „Myślę o tym, jak powiedziałam do zobaczenia w następnej erze...”.
Ogłoszono również, że Swift pojawi się 13 sierpnia w podcaście „New Heights” swojego partnera Travisa Kelce'a. A potem zaczęło się oczekiwanie. O godzinie 00:12 12 sierpnia strona internetowa Swift na chwilę się zawiesiła, po czym pojawiły się informacje o „The Life of a Showgirl”. Album nie ma jeszcze potwierdzonej daty premiery, jednak zostanie wydany przed 13 października.