1. „Listy na wyczerpanym papierze” Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory tak są rekomendowane: „Ta historia trwała około dwóch lat. Wiemy nawet dokładnie, że zaczęła się 1 lutego 1964 roku. Skończyła się na dobre (jeśli o uczuciu można powiedzieć, że skończyło się na dobre) w czerwcu 1966 roku. On miał 49 lat, był już po raz drugi żonaty. Miał małego synka Konstantego (Kota) i dorastającą, piękną córkę z pierwszego małżeństwa Martę. Był w rozkwicie swojego talentu. Sławny, uwielbiany, czczony nie tylko przez inteligencję...”. Przepraszam, ale wtrącę swoje trzy grosze. Czy znaczy to, że chłopstwo też czciło Przyborę?
2. „Zrób sobie raj” Mariusza Szczygła to książka, zdaniem samego autora, nieobiektywna. „Jestem niechlujnym czechofilem – przyznaje Szczygieł – ta książka nie jest ani kompetentnym przewodnikiem po kulturze czeskiej, ani po Czechach”. To prawda, ale jest to książka dobra. I wystarczy.
3. „Siedem lat później” Emily Giffin, czyli dwie kobiety i jeden mężczyzna. Że to już było? A ileż razy jeszcze będzie!
4. Wojciech Cejrowski, autor „Podróżnika WC”, znany jest ze swej admiracji dla Stanów Zjednoczonych i, w istocie, niemal wszystkiego co amerykańskie. Lubi, miedzy innymi, „kino amerykańskie, ale nie Woody’ego Allena, tylko dobre kino hollywoodzkie, zakończone koniecznie happy endem. Z każdym razem, kiedy ogląda »Przeminęło z wiatrem«, to się wzrusza, a nawet płacze. Uważa, że jak płaci za bilet, to chce mieć rozrywkę, a nie kręcenie flaków na widelcu”. I dlatego nigdy nie podobały mu się filmy polskie.
5. Języka obcego można się podobno nauczyć na zasadzie logicznej układanki. Tak przynajmniej twierdzi autorka „Blondynki na językach. Angielski. Brytyjski”. Sądząc po wynikach sprzedaży książki (plus CD), czytelnicy Beacie Pawlikowskiej ufają.