Żołnierz naszej demokracji

O śledztwie w sprawie tajemniczej śmierci fizyka Zbigniewa Wołoszyna opowiada Wojciech Wiktorowski, autor powieści „Upiory Czarnobyla"

Publikacja: 08.10.2011 01:01

Wojciech Wiktorowski

Wojciech Wiktorowski

Foto: Archiwum Wojciecha Wiktorowskiego

Red

Znał pan Zbigniewa Wołoszyna, wokół śmierci którego ogniskuje się fabuła pańskiej książki?



Nie, ale nie będę zaprzeczał, że powieść dotyczy jego zagadkowej śmierci. Na tzw. liście posła Rokity ten żołnierz naszej demokracji zajmuje pozycję numer 100, a Instytut Pamięci Narodowej wymienia go wśród ofiar stanu wojennego obok księdza Jerzego Popiełuszki czy Grzegorza Przemyka. Ale pańskie pytanie zmusza mnie do jeszcze innej odpowiedzi. Byli tacy, którzy go znali; wśród nich Henryk Wujec i Zbigniew Romaszewski. Obecny senator Piotr Andrzejewski był pełnomocnikiem wdowy. Ale co z tego? Przez 24 lata żadna z tych osobistości nie potrafiła skłonić prokuratorów do przesłuchania naocznych świadków śmierci swojego znajomego. Ograniczyli się do udzielania wywiadów. To niezbyt budujący przykład solidarności.



„Nie ma woli politycznej, by wyjaśnić tę sprawę. A bez woli politycznej nic się nie da zrobić" - te słowa cenionego parlamentarzysty nie są jednak dalekie od prawdy...



To fragment wypowiedzi senatora Romaszewskiego. Zarejestrowałem ją w 1994 roku i przez całe lata traktowałem z nabożeństwem. Ostatnio jednak uświadomiłem sobie, że oprócz woli politycznej istnieje także polityczna odpowiedzialność. Zginął człowiek, taki jak ja czy pan. Ktoś chyba osobiście odpowiada za wyjaśnienie tej sprawy. A tymczasem śledczy przez niemal ćwierć wieku nie są w stanie przesłuchać Krzysztofa H. - specjalisty MSW, czego domagał się jeszcze mecenas Andrzejewski. Kilka dni temu prokurator IPN żalił mi się, że od miesięcy nie udaje mu się nawet przesłuchać bratowej tego pana! Co to ma być: jakieś żarty? Jak w tych warunkach myśleć o wyjaśnieniu jakiejkolwiek zagadki?

W śledztwie prowadzonym przez bohatera powieści istotną rolę odgrywają archiwalia zgromadzone w Instytucie Pamięci Narodowej. Czy pan także je zgłębiał?

Oczywiście. Niestety, w IPN zostały tylko smętne resztki. Nie ma teczki Wołoszyna ani akt paszportowych, zniszczono dokumenty dotyczące jego miejsca pracy i zatrudnionych tam informatorów. Pozostali jednak świadkowie.

Hipoteza o udziale KGB w „sprawie fizyka W." to li tylko licentia poetica?

Wątek byłego agenta KGB, który z bronią w ręku stara się wyjaśnić nieznane okoliczności katastrofy, jest oczywiście fikcją literacką, niemniej właśnie z akt IPN dowiedziałem się, iż jeden z wysokich oficerów MSW zaangażowanych w sprawę Czarnobyla odbył roczne przeszkolenie w ZSRR i zajmował się działalnością operacyjną. Przed śmiercią księdza Popiełuszki był ponoć nawet szefem Samodzielnej Grupy Operacyjnej MSW. Szukanie tropów KGB jest oczywiście bardzo zajmujące, ale wolałbym, żeby wreszcie „ustalono" wszystkich świadków tragicznego zdarzenia. Pierwszy - na wniosek Telewizji Polskiej - został przesłuchany dopiero dziesięć lat po śmierci Wołoszyna, drugi zmarł zanim - po 19 latach - zgłosili się do niego prokuratorzy. Jest jeszcze trzeci, lecz nie wiem, czy śledczy w ogóle wiedzą o jego istnieniu. W tej sytuacji, gdy słyszę apele kolegów z TVP Info o zgłaszanie się świadków śmierci Zbigniewa Wołoszyna, po prostu krew mnie zalewa.

Czytając pana - wydaną przez Marginesy - książkę miałem skojarzenia z prozą Stefana Kisielewskiego dotyczącą sytuacji społeczno-politycznej w PRL...

To porównanie, które przynosi zaszczyt. Oczywiście, o przypadku nie może być mowy. Choć akcja powieści rozgrywa się po upadku komuny, to PRL nadal żyje i ma się dobrze. O sprawie Wołoszyna napisałem kilkanaście tekstów. Praktycznie w każdą rocznicę Czarnobyla wysyłałem coś do prasy. Wcześniej konieczna była aktualizacja: telefony, rozmowy. I wie pan co? Za każdym razem miałem takie samo wrażenie. W tym środowisku nic się nie zmieniło. Strony konfliktu są dokładnie takie jak przed laty i nie wycofały się ze swoich stanowisk ani na milimetr. Wołoszyn nadal nie miałby żadnych szans. I nie dziwię się, że jego najbliżsi nie chcą rozmawiać z dziennikarzami.

Ostatnio w Polsce znów toczy się dyskusja na temat budowy elektrowni jądrowych. Jest pan za czy też przeciw?

Zdecydowanie przeciw. Każda kolejna dyskusja o energetyce jądrowej pokazuje, że Czarnobyl był nie tylko katastrofą technologiczną, ale także katastrofą w komunikowaniu. Jeśli nie możemy uzgodnić poglądów w kwestiach podstawowych: przybliżonej liczby ofiar katastrofy czy zagrożeń skażeniami promieniotwórczymi, to chyba za wcześnie na uruchamianie koparek i wydawanie ogromnych pieniędzy. No, chyba że szukamy dodatkowych powodów do narodowej zwady.

Zbigniew Wołoszyn (1941 – 1987) – fizyk, pracownik Centralnego Laboratorium Ochrony Radiologicznej w Warszawie, działacz podziemnej „Solidarności". Badał skutki wybuchu reaktora w Czarnobylu. Jego zwłoki znaleziono 9 stycznia 1987 roku w Warszawie przed dziesięciopiętrowym budynkiem naprzeciwko miejsca pracy. Śledztwo od razu ukierunkowano na wersję samobójstwa, choć była ona wątpliwa.

Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski