Ankietę rozpisał wśród swoich czytelników magazyn „Rolling Stone". John Entwistle wyprzedził Flea z Red Hot Chili Peppers i najsławniejszego z basistów – Paula McCartneya. Wśród rockmanów znalazł się jeden jazzman Jaco Pastorius, a dziesiątkę zamyka funkowy Victor Wooten.
Zwycięstwo Entwistle'a, który zmarł dziewięć lat temu, świadczy o wiedzy i dobrej pamięci czytelników amerykańskiego pisma. Muzyk ten już w połowie lat 60. znany był z nowatorskiego stylu gry wszystkimi palcami, jakby pisał na maszynie. Dzięki temu otrzymał przydomek „Thunderfingers". Był też jednym z pierwszych, który ustawiał za sobą na scenie kilka głośników basowych jeden na drugim.
Twierdził, że chciał lepiej słyszeć swoją gitarę, którą zagłuszała perkusja Keitha Moona. Na koncertach plenerowych i w dużych salach powstawały prawdziwe piramidy głośników Marshalla, bo taki sposób nagłośnienia swojej gitary preferował również gitarzysta Pete Townshend. Bill Wyman z Rolling Stonesów określił Entwistle'a, jako „najcichszego człowieka w życiu prywatnym i najgłośniejszego na scenie".
Drugie miejsce Flea z grupy Red Hot Chili Peppers nie zaskakuje, bo muzyk ten słynie z ekspresyjnej gry, a poza tym jego solówki można łatwo zauważyć słuchając płyt zespołu. Natomiast nawet fani The Beatles nie zaprzątali sobie głowy tym, że Paul McCarteney jest basistą. Dla nich był przede wszystkim autorem przebojów i wokalistą. I takim pozostał do dziś, bo jego styl gry niczym go nie wyróżniał.
Swoją wirtuozerią największy z jazzowych basistów Jaco Pastorius wyprzedzał o kilka długości rockmanów. Potrafił grać bardzo szybko, ale uwagę przykuwała nie rytmika, a melodyjność jego solówek granych w wysokich rejestrach. Był również wybitnym improwizatorem, co otworzyło mu drogę do najważniejszej grupy fusion lat 70. Weather Report.