Koniec ich romansu był nie mniej sensacyjny. Pewnego dnia Onassis po prostu poprosił Marię o opuszczenie jego jachtu, którym często podróżowali po Morzu Śródziemnym. Uczynił to, bo zaprosił inną kobietę – wdowę po prezydencie Johnie F. Kennedym, piękną Jacqueline, którą wkrótce w 1968 roku poślubił. Świat był zbulwersowany, uważano, że tą kobiecą zdobyczą Onassis chciał się zemścić na Amerykanach. Za czasów prezydentury Eisenhowera był bowiem oskarżony o uchylanie się od płacenia podatków i objęty zakazem prowadzenia interesów w USA.
Pierwsza celebrytka
Nie tylko perypetie uczuciowe Marii Callas stanowiły pożywkę dla mediów. Pojawiała się w nich ciągle z racji porywczego charakteru, ostrego języka, kłótni z dyrektorami największych teatrów (zarówno La Scala, jak i nowojorska Metropolitan przez pewien czas zamknęły przed nią drzwi). A przede wszystkim budziła skrajne emocje. W dobie internetu miałaby tyle lajków co hejtów: jedni darzyli ją bezgranicznym uwielbieniem, inni podrzucali martwe zwierzęta, mazali samochód ekskrementami lub wypisywali na nim złowrogie napisy. Gdy jednak zaczynała śpiewać, miękli nawet najzagorzalsi przeciwnicy, a próby zorganizowania częstej w teatrach włoskich klaki, która wygwizdałaby Callas, niemal zawsze kończyły się niepowodzeniem.
Jedna z informacji, jaka ukazała się ostatnio o Callas w związku z przygotowaniami do filmu, nosiła tytuł „Primadonna z paskudnym charakterem". Jest to opinia krzywdząca. Ona po prostu źle się czuła w roli, w jakiej obsadził ją świat. Była nie tylko sławną artystką, której każdy występ budził niesamowite zainteresowanie, a płyty rozchodziły się w wielotysięcznych nakładach. Callas to jedna z pierwszych celebrytek bez odrobiny prywatności. Dla świata równie interesujące były jej spektakle czy koncerty, jak towarzystwo, z którym jadła kolacje w restauracji. Wiadomości pochodziły często zresztą z najlepiej poinformowanego źródła, ponieważ przyjaciółką śpiewaczki była Elsa Maxell, słynna dziennikarka specjalizująca się w opisach skandali towarzyskich, zwana czarownicą z Hollywood.
Jak Marilyn Monroe
Pod wieloma względami Maria Callas przypomina więc inną legendarną gwiazdę połowy XX wieku – Marilyn Monroe. Praca z tą aktorką też była wiecznym utrapieniem, ale niemal zawsze końcowy efekt okazywał się tak oszałamiający, że reżyserzy i filmowi partnerzy zapominali o wcześniejszych perturbacjach. Poczynania obu przepełniała niepewność, czasem paraliżujący lęk. Trudno w to uwierzyć, oglądając filmowe wcielenia Marilyn Monroe czy słuchając nagrań Callas. A jednak odwoływanie przedstawień, rezygnacje z podjętych zobowiązań i zmiany planów nie wynikały u niej z kaprysów. Jako absolutna perfekcjonistka nie chciała dopuścić do nawet najmniejszego błędu wokalnego ze swojej strony.
Obie nie zaznały też szczęścia w życiu osobistym. Rodzice Marii się rozwiedli, gdy miała 14 lat, matka zabrała wówczas dwie córki i z Nowego Jorku pojechała z nimi do Aten, wracając do nazwiska Kalogeropoulou, które z mężem zamienili na Callas, gdy w 1923 roku przypłynęli z Grecji do Nowego Jorku. Maria urodziła się cztery miesiące później. Kształciła się i debiutowała w Atenach podczas II wojny światowej. Próbowano jej potem wmówić kontakty z hitlerowskimi okupantami, ale nie ma na to żadnych przekonujących dowodów. Marią Callas stała się ponownie, gdy jesienią 1945 roku wróciła do Nowego Jorku. Przez dwa lata bezskutecznie próbowała zaistnieć w USA jako śpiewaczka.
Marilyn Monroe nieustannie szukała idealnego partnera, Maria potrzebowała uczuciowej stabilizacji. Małżeństwo, które zawarła w 1951 roku ze starszym od niej o 28 lat włoskim przemysłowcem Giovannim Battistą Meneghinim bardziej było oparte na zasadach biznesowych. Mąż zapewnił stabilizację artystce, która dopiero zaczynała karierę. Prowadził jej interesy, negocjował kontrakty, ale namiętnego uczucia nie było. Romans z Onassisem też zakończył się porażką. On nie namawiał jej do częstych występów, chciał ją mieć przy sobie. Po rozstaniu lęk przed powrotem na scenę był więc jeszcze silniejszy niż wcześniej i Callas tylko sporadycznie decydowała się na mniej wyczerpujące koncerty, zwykle z dawnym partnerem operowym tenorem Giuseppe di Stefano.