Kiedyś, będąc u szczytu sławy, powiedziała o sobie: „Jestem jedną z tych dziewczyn, które znajduje się w hotelowym pokoju z pustą fiolką po środkach nasennych w ręku”. Znaleziono ją równo 60 lat temu, 5 sierpnia 1962 roku, nie w brudnej klitce podrzędnego motelu, lecz w luksusowej willi, ale obok jej łóżka rzeczywiście leżały opróżnione butelki po pigułkach.
Pozostała w zbiorowej wyobraźni jako symbol seksu. Do dzisiaj, gdy mowa o erotyzmie, wiele osób ma przed oczami tę Amerykankę o dość banalnej przecież urodzie z ustami złożonymi jak do pocałunku. Jak to się stało, że po tylu latach, w innym świecie, Marilyn Monroe wciąż intryguje? Wciąż powstają jej biografie, pojawiają się kolejne teorie na temat jej śmierci i rzekomego udziału w niej rodziny Kennedy’ich. A wkrótce na ekrany wejdzie nowy film o niej - „Blondynka” Andrew Dominika.
Świat się zmienił, a razem z nim wzorce zachowania i kanony piękna. Także styl życia gwiazd. Seks-bomby sprzed ponad pół wieku dawno trafiły do lamusa, ale Marilyn Monroe, razem z tą całą niemodną niemocną już kobiecością, ciekawi. Może także dlatego, że tyle wokół niej i jej śmierci tajemnicy.
Tajemnica popularności Marilyn Monroe tkwiła zapewne w tym, że była seks-bombą nie tylko dla elity. Wpasowywała się w gusty wszystkich, stała się luksusem, który wydawał się w zasięgu każdego. Nie dorabiała sobie przeszłości wschodniej księżniczki jak Theda Bara. Była zwyczajną dziewczyną.