Reklama

„Pewnego razu w Paryżu”: Hołd dla miasta i wielkich nazwisk

„Pewnego razu w Paryżu” Cédrica Klapischa to piękna francuska bajeczka ku pokrzepieniu serc. Widzowie kochają takie kino.

Publikacja: 18.07.2025 16:40

„Pewnego razu w Paryżu”, reż. Cédric Klapisch, dystr. Kino Świa

„Pewnego razu w Paryżu”, reż. Cédric Klapisch, dystr. Kino Świa

Foto: mat.pras.

Choć motyw podróży odmieniającej człowieka znany jest od wieków, w filmie Cédrica Klapischa zostaje ukazany z nieco innej perspektywy. Reżyser przypomina, że nie sama podróż zmienia, lecz ludzie, których się spotyka. Dzięki wyrwaniu się ze znanego otoczenia i skonfrontowaniu z innymi spojrzeniami zyskujemy nową perspektywę. Możemy później wrócić do domu i „wejść w stare buty”, ale już jako ktoś inny. Mądrzejszy. Bogatszy o doświadczenia.

Reklama
Reklama

Adèle spotyka Moneta, zdjęcia robi jej Nadar. A w tle Victor Hugo i Sarah Bernhardt

Akcja filmu toczy się w dwóch planach czasowych. We współczesności poznajemy czwórkę spośród 30 obcych sobie ludzi, którzy dowiadują się, że są potomkami niejakiej Adèle Meunier. Kobieta żyła na przełomie XIX i XX w. i pozostawiła po sobie chałupinkę z ogrodem na prowincji. Od wojny nikt tam nie zaglądał i gmach podupadł. Dziś nadaje się pewnie tylko do wyburzenia. Miasto chce go wykupić i wybudować na jego miejscu parking, jednak potrzebuje na to zgody spadkobierców. Wspomniana czwórka ma w imieniu całej grupy zobaczyć to miejsce, dokonać inwentaryzacji, a następnie wszystko wycenić.

Czytaj więcej

Cédric Klapisch: Nie wiemy, co będzie z nami za pięć lat

Gdzieś przy okazji pojawia się drugi plan czasowy. To tu poznajemy losy Adèle, wówczas młodej dziewczyny, która po śmierci wychowującej ją babki postanawia odwiedzić Paryż. Chce odnaleźć matkę, która porzuciła ją wkrótce po narodzinach. Podróż jest dla bohaterki wyzwaniem, ale też okazją do zobaczenia kawałka świata. No i poznania dwóch niezwykłych chłopaków – młodego, zdolnego malarza oraz pasjonata raczkującej dopiero fotografii. Zderzenie hiperrealistycznych zdjęć ze szkicami czy impresjonistycznymi pejzażami budzi pytania o nasze postrzeganie rzeczywistości. O to, co buduje nasze wspomnienia.

Reklama
Reklama

„Pewnego razu w Paryżu”, choć składa się z kadrów będących przecież zdjęciami, jest też jednocześnie impresją. Klapisch sięga bowiem po rozwiązania z kina alternatywnej pamięci. Adèle podczas wizyty w stolicy ociera się o wielką historię. Spotyka Claude’a Moneta i zostaje uwieczniona przez słynnego fotografa Nadara. Na ekranie pojawia się też Victor Hugo czy niezwykle popularna wówczas aktorka teatralna Sarah Bernhardt. Gdzieś w tle słychać o postępującej elektryfikacji miasta czy pierwszych pokazach „ruchomych obrazków”. A filmowy Paryż jest przesadnie piękny. Pełen parków, magicznych bulwarów nad Sekwaną, niewielkich latarni gazowych zapalanych tuż po zapadnięciu zmroku. Zupełnie jakby reżyser sądził, że współczesnych widzów zdobywa się nie tyle treścią, co formą (z czego zresztą sam pokpiwa).

Czy bezbronną Adèle ktoś skrzywdzi albo wykorzysta? Martwimy się przez cały film

W obu wątkach mamy bohaterów zmagających się z problemami emocjonalnymi bądź mierzących się z trudnymi decyzjami. Klapisch sugeruje, że rozwiązaniem są właśnie inni ludzie i te inne perspektywy. Że w trudnej sytuacji warto wyjść ze swojego kokonu, spotkać się z kimś, pokusić o rozmowę. To bardzo optymistyczne spojrzenie. Przecież przez cały film współczesny widz obawia się, że ktoś Adèle skrzywdzi, wykorzysta bądź oszuka. Tymczasem wszyscy – włącznie z samym losem – wydają się jej sprzyjać.

Czytaj więcej

„Jurassic World: Odrodzenie”: Siódma wersja dinozaurów

„Pewnego razu w Paryżu” więcej obiecuje niż może dać, bywa nierówny, a niektóre postacie wymagałyby dopracowania. Jednak jako obraz gwarantuje przyjemną rozrywkę. Pogodną, zabawną, zanurzoną w historii i składającą hołd wielkim artystom. Reżyser zachęca też widzów – zwłaszcza tych młodych – do odłożenia komórek i eksploracji świata. Obecnego i dawnego, bo przecież warto zapoznać się z historią własnej rodziny. Przeszłość kryje niejedną wzruszającą opowieść czy niezwykłą tajemnicę.

Choć motyw podróży odmieniającej człowieka znany jest od wieków, w filmie Cédrica Klapischa zostaje ukazany z nieco innej perspektywy. Reżyser przypomina, że nie sama podróż zmienia, lecz ludzie, których się spotyka. Dzięki wyrwaniu się ze znanego otoczenia i skonfrontowaniu z innymi spojrzeniami zyskujemy nową perspektywę. Możemy później wrócić do domu i „wejść w stare buty”, ale już jako ktoś inny. Mądrzejszy. Bogatszy o doświadczenia.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Plus Minus
„Szopy w natarciu”: Zwierzęta kontra cywilizacja
Plus Minus
„Przystanek Tworki”: Tworkowska rodzina
Plus Minus
„Dept. Q”: Policjant, który bał się złoczyńców
Plus Minus
„Survive the Island”: Między wulkanem a paszczą rekina
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Plus Minus
„Księżyc nad Soho”: Znikający jazzmani
Reklama
Reklama