Bobby McFerrin prezentował w Polsce już kilka projektów, od solowych występów przez jazzowy zespół z Richardem Boną do chóralnych improwizacji z grupą Voicestra. Ale sobotnim występem w wypełnionej do ostatniego miejsca Sali Kongresowej przebił tamte dokonania. Przez godzinę śpiewał sam prezentując nieograniczone, wydawałoby się, możliwości swego głosu. Naśladował niemal każdy instrument, od czyneli przez kontrabas do trąbki. Imitował dźwięk silnika bolidu Formuły 1 przystawiając sobie mikrofon do krtani, uderzając dłonią w klatkę piersiową uczynił ze swego ciała instrument perkusyjny.
Kontrolował przy tym dramaturgię koncertu, by te popisy nie stały się nużące. Ku radości publiczności, zachęcał ją do współpracy. Jak na wcześniejszych koncertach podzielił ją na głosy i dyrygując jak orkiestrą, zyskał dodatkowy akompaniament. Ze sceny zrobił wyimaginowaną pięciolinię i skacząc z lewa na prawo kazał słuchaczom śpiewać odpowiednie dźwięki różnej wysokości. W finale wyszła z tego skakania całkiem zgrabna, choć prosta melodia.
Wszyscy czekali jednak na duety z polskimi artystami. Jak dowiedziała się „Rz” McFerrin po raz pierwszy przed takimi występami wyglądał na przejętego i spotkał się z artystami na kilka minut, by ustalić ich zarys.
Z Leszkiem Możdżerem zaczął od interpretacji „Lotu trzmiela” by płynnie przejść na jazzowe standardy i swobodną improwizację. W pewnym momencie zaczęli grać na cztery ręce, aż McFerrin wcisnął Możdżerowi mikrofon i sam usiadł do fortepianu. Wtedy nasz pianista przejął rolę wokalisty, a sala gruchnęła śmiechem i brawami. Duet z Anną Marią Jopek wydawał się dobrze przygotowanym występem, a przecież nie było żadnych prób. Razem zaśpiewali temat „Cisza na skronie, na powieki słońce” z albumu „ID”, a piosenka „Spróbuj mówić kocham” stała się motywem do intrygującej improwizacji na światowym poziomie. Tu nasza wokalistka okazała się równoprawną partnerką wielkiego McFerrina. Sam mistrz był efektem tej współpracy tak zadziwiony, że spojrzał wymownie w stronę publiczności, szeroko rozłożył ramiona, w które wpadła wzruszona do łez Anna Maria Jopek. Do duetu przyłączył się w finale Leszek Możdżer.
Kiedy wydawało się, że to koniec koncertu, McFerrin zszedł ze sceny i spytał kto chce z nim zaśpiewać. Na śmiałków nie trzeba było długo czekać, ale nie odkryliśmy dzięki temu żadnych wokalnych talentów. Jakby jeszcze tego było mało, wokalista usiadł na scenie i zachęcał do zadawania pytań. - Dlaczego już nie występuje boso - brzmiało jedno z nich. - Bo kiedyś, dyrygując bez butów, zranił się w stopę i musiał wytrzymać do końca zagryzając wargi z bólu. Zapytany o operę, którą komponuje od kilku lat, wyjaśnił, że to będzie częściowo improwizowane dzieło i ma nadzieję, że w końcu je przedstawi publiczności, może również w Sali Kongresowej.