[srodtytul]Maciej Urbanowski, krytyk literacki[/srodtytul]

Kto wie, czy do przeciwników Wojciecha Wencla, a więc banalistów, progresistów i piurblagistów, nie dołączą teraz… abstynenci. Wszystko za sprawą arcydzielnej „Ody do śliwowicy” stanowiącej ukoronowanie nowego tomu wierszy Wencla „Podziemne motyle”(Wyd. Nowy Świat). Opis pędzenia i spożywania tego szlachetnego trunku na czeskiej prowincji przeistacza się w teologiczne w istocie, niezwykłe rozważania nad związkiem życia i umierania oraz cierpienia i szczęścia. „Jestem pijany śliwowicą, pijany ziemią, pijany Bogiem”, śpiewa bohater ody w duchu jakiegoś chrześcijańskiego witalizmu, co trochę przypomina mi późne wiersze Wierzyńskiego, choćby jego „Wiersz o wódce”. Ów duch przenika całą niewielką książeczkę Wencla tropiącego ślady nadziei oraz miłości w świecie, w którym ludzie jednocześnie w Boga wierzą i nie wierzą. Przepiękny tom, poruszające wiersze, jedna z najważniejszych książek poetyckich ostatnich lat!

[srodtytul]Andrzej Barański, reżyser[/srodtytul]

Należę do pokolenia, którego cała niemal filmowa młodość wiąże się z obrazami radzieckimi. Ostatnio na fali sentymentalnej podróży do minionych czasów mogłem te filmy obejrzeć w domu. Na DVD ukazało się już wiele tytułów, m.in. „Lecą żurawie”, „Los człowieka”, „Świat się śmieje”. Na weekend przygotowałem sobie dwa filmy muzyczne, które po raz pierwszy zobaczyłem w kinie Bajka w rodzinnym Pińczowie. Pierwszy to „Wołga, Wołga”, którego gwiazdą jest Lubow Orłowa. Do tego genialna muzyka Dunajewskiego, świetna reżyseria Aleksandrowa. Fakt, że oglądamy ulubiony film Stalina, nie powinien nam popsuć zabawy. Drugi film to „Wesoły jarmark” Iwana Pyriewa. Główną rolę gra Marina Ładinina. Choć opowiada o rywalizacji dwóch kołchozów, ma, oczywiście, wątek miłosny. Bardzo polecam tę kolekcję, także młodym widzom. Oprócz czystej przyjemności powoduje zadumę nad minioną już cywilizacją, która niczym Atlantyda nagle zniknęła.