Bo na ogół zaprzyjaźniam się z tymi postaciami. To są ludzie, jak my wszyscy. I choć są nadzwyczajnie niezwyczajni myślą i czują tak samo jak my. Przeżywają radości i smutki, starają się sprostać wyzwaniom i odpowiedzialności. Rozpaczają. Tylko że w ich życiu zdarza się coś takiego, że stają się bohaterami dramatów, tragedii czy komedii pokazywanych w teatrze.
Zagranie Elżbiety królowej Anglii w Teatrze Telewizji było nie lada wyzwaniem. Polscy widzowie mieli w pamięci znakomity serial brytyjski z Glendą Jackson świetnie dubbingowaną przez Aleksandrę Śląską.
Oglądałam. I kiedy Laco Adamik zaproponował mi tę rolę, przestraszyłam się. Zdawało mi się, że jestem za młoda, że brak mi doświadczenia i w życiu, i w zawodzie, by sprostać takiemu zadaniu. Laco mnie uspokoił, dał poczucie bezpieczeństwa. Bardzo solidnie przygotowywał spektakl. Próbowaliśmy prawie jak w teatrze. Dziś nie zawsze mamy okazję pracować w takim komforcie. Ograniczają nas czas i pieniądze, a raczej ich brak. No i... oglądalność. W rezultacie oglądamy często byle co, zrobione byle jak. Nikt nie ma odwagi dotknąć rzeczy wielkich. A jestem przekonana, że ludzie tęsknią za czymś innym, lepszym.
Andrzej Łapicki powiedział mi kiedyś, że aby zaproponować pani rolę, musi być jakiś szczególny powód. Dla niego pani udział to święto teatru.
Dla mnie także były to szczególne spotkania. „Kłamstwo" Bergmana, „Pogarda" Moravii, „Wszystko, co najpiękniejsze" Hemara. Zawsze w towarzystwie znakomitych aktorów. W „Kłamstwie" – Łapicki, Pszoniak, Ania Nehrebecka i Maja Wachowiak. W „Pogardzie" – Wajda, Nowicki, Łapicki, w „Hemarze" – Holoubek. Czułam, że rosną mi skrzydła. Byłam na Parnasie.
Pani, Jan Nowicki i Andrzej Wajda to wspaniała trójca z „Nocy listopadowej", jednego z najpiękniejszych spektakli Teatru Telewizji.