Reklama
Rozwiń

Krzysztof Głuchowski: W Kielcach wygrał Jacek Jabrzyk

Gdyby przy każdej zmianie władzy organizator zmieniał wszystkich dyrektorów instytucji, doszłoby do totalnej katastrofy – mówi Krzysztof Głuchowski, dyrektor Teatru im. Słowackiego, członek Rady do spraw Instytucji Artystycznych przy ministrze kultury Hannie Wróblewskiej.

Publikacja: 04.07.2025 04:26

Krzysztof Głuchowski: W Kielcach wygrał Jacek Jabrzyk

Krzysztof Głuchowski

Foto: mat. pras.

Urząd Marszałkowski Województwa Świętokrzyskiego prawem kaduka nie chce uznać wyboru Jacka Jabrzyka na dyrektora kieleckiego Teatru im. Żeromskiego w zorganizowanym przez siebie konkursie. Nie powołał dyrektora w założonym terminie 1 lipca i w teatrze panuje bezkrólewie. Czy coś zapowiadało, że kielecki konkurs wejdzie w fazę prawnego i politycznego skandalu?

Jury konkursowe tworzyło trzech przedstawicieli Urzędu Marszałkowskiego Województwa Świętokrzyskiego i po dwóch przedstawicieli Ministerstwa Kultury , stowarzyszeń twórczych oraz związków zawodowych zespołu w teatrze. Mogę jedynie podzielić się punktem widzenia, ale myślę, że zgodnym z częścią członków komisji, czyli Małgorzaty Mostek-Łączyńskiej i swoim własnym, przedstawicieli związków zawodowych zespołu – Dagny Dywickiej i Bożeny Mordal, a także Anny Nowickiej, szefowej Stowarzyszenia Artystycznego Teatr Ecce Homo, czyli wszystkich tych, którzy z powodzeniem głosowali na Jacka Jabrzyka. Wydawało nam się, że uczestniczymy w normalnym konkursie. Na początku było miło. Problemy zaczęły się dopiero, gdy organizator, czyli przedstawiciele Urzędu Marszałkowskiego Województwa Świętokrzyskiego uznali, że nie mają większości w komisji.

To się zdarza. Pikanterii dodaje, że z tego, co wiadomo, kalkulacja początkowa wynikała z „błędu” – jakby to być może urzędnicy nazwali – czyli powołania reprezentantów stowarzyszeń twórczych: Stowarzyszenia Artystycznego Teatr Ecce Homo i Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych w Kielcach.

Spójrzmy na sprawę normalnie: jeżeli organizator deleguje do komisji urzędników, to zakładam, że realizują oni jego wolę. Jeśli jednak wskazuje przedstawicieli stowarzyszeń twórczych, które w komisji miały dwie przedstawicielki, to powinny one być niezależne od organizatora, eksperckie.

We wszystkich konkursach powołuje się przedstawicieli ogólnopolskich stowarzyszeń aktorskich, reżyserskich, teatralnych, ponieważ są reprezentatywne, merytorycznie przygotowane i niezależne, tymczasem urząd marszałkowski sądził chyba, że wskazując na organizacje lokalne, będzie miał na nie wpływ, choćby w kontekście udzielanych przez siebie dotacji.

Możliwe. Rzecz w tym, że jedno ze stowarzyszeń nie miało profilu tożsamego z działalnością teatru – chodzi o Towarzystwo Przyjaciół Sztuk Pięknych w Kielcach.

Czytaj więcej

„Ziemia obiecana": co powiedzą Kleczewska, Głuchowski i Klata o dzisiejszej sytuacji?

W sprawie zaś drugiego, czyli Stowarzyszenia Artystycznego Teatr Ecce Homo urzędnicy się przeliczyli, ponieważ Anna Nowicka, wdowa po aktorze Janie Nowickim, zajmuje się teatrem, ale już nie mieszka na terenie świętokrzyskiego. Zniknął więc motyw ewentualnego nacisku poprzez przyznanie lub nieprzyznanie dotacji… Poza tym ma własne zdanie.

Co ja mogę powiedzieć? Nas, przedstawicieli Ministerstwa Kultury, pani ministra Hanna Wróblewska nie instruowała, co mamy robić. Nie dostaliśmy żadnych zadań, wytycznych i czuliśmy się całkowicie niezależni w podejmowaniu decyzji konkursowych. Kierowaliśmy się tylko i wyłącznie dobrem teatru oraz rzetelną oceną kandydatów.

Z drugiej strony, czyli ze strony Urzędu Marszałkowskiego chyba tak nie było, stąd pojawiło się cytowane w mediach zwrócenie się jednego z urzędników do członkini komisji po początkowych obradach „Może pójdziemy na kawę?”, co było odbierane jako próbę wpłynięcia na decyzję. Dodajmy, że zaproszenie nie zostało przyjęte.

Nie wiem tego bezpośrednio, bo nie byłem świadkiem, ale wiem od osoby, która była indagowana przez urzędnika, że tak się zdarzyło. Była taka próba – nieskuteczna, jak się okazało. Dodam, że m.in. dlatego, by zapobiec takim sytuacjom, w Radzie do Spraw Instytucji Artystycznych zajmujemy się transparentnością konkursów. Podobnie w Unii Teatrów Polskich. Unia w ogólnopolskim porozumieniu razem ze Związkiem Zawodowym Aktorów Polskich oraz Gildią Polskich Reżyserek i Reżyserów Teatralnych stworzyła pakiet wytycznych do zmiany ustawy, które dotyczą zasad wyboru dyrektorów teatrów. Pierwszą i zasadniczą rzeczą jest całkowita transparentność konkursów i niezależność członków komisji konkursowych.

W Kielcach problemy zaczęły się po ogłoszeniu zwycięstwa Jacka Jabrzyka, który otrzymał większość głosów, prawda?

Tak. Nadmieniam od razu, że był najlepszym i najlepiej przygotowanym kandydatem.

Przypomnijmy, jak ułożyło się głosowanie?

5:4. Pięć głosów otrzymał Jacek Jabrzyk, cztery Leszek Zduń. Adam Sroka – zero.

Cały zespół poparł Jacka Jabrzyka, wychodzi na to, że Maria Salus, przedstawicielka Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych w Kielcach, głosowała na Leszka Zdunia, zaś Anna Nowicka na Jacka Jabrzyka?

Tak, reprezentantka Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych w Kielcach, którego profil najmniej odpowiadał kwestiom teatru, głosowała dokładnie tak jak organizator.

Czytaj więcej

Czy Urząd Świętokrzyskiego planuje przetarg na teatr w Kielcach?

Były przecieki, że zarówno władze Urzędu Marszałkowskiego, jak i władze PiS-u w Świętokrzyskiem rozmawiały lub próbowały zaprosić do konkursu reżyserów i dyrektorów. Leszek Zduń współpracował wcześniej z instytucjami związanymi z urzędem. Ale w takich działaniach nie można dopatrzeć się nic złego.

To się zdarza i nie widzę w tym nic dziwnego. Każdy organizator powinien chcieć mieć jak najlepszych kandydatów w konkursach, to jest jego święte prawo i jego sprawa kogo zaprasza czy też namawia do wzięcia udziału w konkursie. W czasie obrad jeden z kandydatów był jednak bardzo zdziwiony, że poddajemy go takiej samej ocenie jak wszystkich innych kandydatów. Wolałbym nie podawać nazwiska – zaraz okaże się, że łamię przepisy RODO, choć uznawanie, że jest nim ujawnianie programów kandydatów – jeżeli nie podaje się adresu zamieszkania, daty urodzenia – było i jest nadużyciem. A pojawiały się takie głosy wokół konkursu. Uważam, że konkursy powinny być transparentne. Jestem zwolennikiem bardzo dużej jawności, a nawet otwartych posiedzeń komisji, aby każdy mógł na nie przyjść lub obejrzeć transmisję. Nie powinno być żadnej tajemnicy. Przecież wybieramy dyrektora teatru, który przez kilka następnych lat ma być dyrektorem teatru, wydawać publiczne pieniądze i kierować dużym zespołem. O czym my zresztą mówimy? Przecież nazwiska kandydatów od razu podał Urząd Marszałkowski. Wchodzimy nieświadomie w sferę pretekstów do działań mających znamiona łamania prawa w czasie konkursu.

Proszę podać przykład.

Przemysław Tejkowski nie stawił się na posiedzeniu komisji, tylko wysłał list, w którym zażądał unieważnienia konkursu, ponieważ został ujawniony jego program i rzekomo naruszono jego prawa autorskie. Poddaliśmy to dyskusji na samym początku i wszyscy, włącznie z członkami reprezentującymi organizatora, uznaliśmy, że nie będziemy unieważniać konkursu, tylko będziemy procedować dalej. Dopiero po rozstrzygnięciu konkursu organizator na podstawie protestu Przemysława Tejkowskiego i Adama Sroki, który nie uzyskał żadnego punktu, postanowił unieważnić konkurs – nielegalnie moim zdaniem, bo nie było żadnych podstaw. Konkursu nie można unieważnić, jeśli się odbył i został przeprowadzony prawidłowo, a został przeprowadzony prawidłowo.

Wicewojewoda świętokrzyski unieważnił decyzję o unieważnieniu konkursu.

Miał prawo to zrobić, ponieważ istniało domniemanie naruszenia prawa.

Już kilka tygodni temu podaliśmy informację o reżyserce, która prowadziła rozmowy z Urzędem Marszałkowskim i była gotowa do objęcia dyrekcji teatru w Kielcach pomimo prawomocnie rozstrzygniętego konkursu. Teraz Urząd Marszałkowski to potwierdził – chodzi o Annę Wieczur-Bluszcz.

To nazwisko rzeczywiście zostało już ujawnione. Mogę dodać, że przegrała konkursy we Wrocławiu na dyrekcję Teatru Polskiego i w Warszawie – na dyrekcję Teatru Dramatycznego. Miałem okazję uczestniczyć jako juror w konkursie we Wrocławiu na dyrektora Teatru Polskiego i moim zdaniem Anna Wieczur-Bluszcz nie ma kwalifikacji do prowadzenia teatru.

Ministerstwo skierowało sprawę kieleckiego konkursu do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. W jakiej sytuacji jest dziś de facto teatr?

Dyrektor powinien zostać powołany 1 lipca, ale Urząd Marszałkowski tego nie zrobił, jednocześnie nie uzyskał zgody ministry Hanny Wróblewskiej na powołanie osoby pełniącej obowiązki dyrektora. Jedynym pełnoprawnym rozwiązaniem jest powołanie Jacka Jabrzyka. Nie ma innego rozwiązania. Mamy wiele domniemanych zaniedbań ze strony Urzędu Marszałkowskiego. Mówię „domniemanych”, ponieważ takie rzeczy rozstrzyga sąd. Z pewnością zwracanie się w ostatniej chwili, tuż przed końcem kadencji, o zgodę ministry na powołanie pełniącego obowiązki dyrektora świadczy o poważnym zaniedbaniu. Dyrektor nie może być powoływany z dnia na dzień, tym bardziej, że nie ma żadnych poważnych powodów typu klęska żywiołowa czy śmierć dyrektora. Wszystko było jasne od wielu miesięcy. I trzeba było po prostu dopełnić formalności. Upór, z jakim Urząd Marszałkowski usiłuje przeforsować swojego kandydata wbrew ustawie, ma względy zdecydowanie pozamerytoryczne.

Co można powiedzieć o politycznym kontekście? Świętokrzyskie to bastion PiS-u, choć Kielce już nie – w wyborach prezydenckich w mieście wygrał Rafał Trzaskowski. Jednak ze Świętokrzyskiego mandat poselski ma Jarosław Kaczyński, zaś regionalna przewodnicząca PiS-u Anna Krupka została wiceprezesem PiS-u.

Nie łączyłbym polityki z prawem, bo jestem legalistą. Mieliśmy też wiele podobnych przypadków z inną opcją polityczną. To jest, moim zdaniem, pokusa każdej władzy, która działa niezgodnie z prawem na zasadzie „Teraz my rządzimy, teraz my decydujemy i koniec”. Ale po co wtedy ustawy, przepisy, konkursy? Jeśli Urząd Marszałkowski miał kandydata, mógł wystąpić do ministry o zgodę na jego powołanie, a nie forsować go wbrew obowiązującym przepisom. Niestety, w tym przypadku wygląda to na klasyczną sprawę polityczną.

Czytaj więcej

Piotr Zaremba: Wraz Janem Englertem z Teatru Narodowego odchodzi epoka starych mistrzów

Zaczęły się wakacje, ale prowadzenie teatru to planowanie z dużym wyprzedzeniem. Co z kielecką sceną stanie się po wakacjach?

Powinien kierować nią Jacek Jabrzyk, który wygrał konkurs i sprawdził się jako bardzo dobry dyrektor artystyczny w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu. Miał tam ewidentne sukcesy, zaś w Kielcach jako jedyny spośród wszystkich kandydatów odpowiadał na trudne pytania prawidłowo, pokazał się jako odpowiedzialny człowiek i bardzo dobry kandydat – apolityczny kompletnie. Przedstawiciele urzędu nie pytali zresztą o politykę. Mnie osobiście zdziwiło ich pytanie o pokazywanie pornografii na scenie. Sprawiało wrażenie jakiejś niezdrowej obsesji. Pracuję w teatrze 35 lat i pornografii na scenie nie widziałem.

Czy teatr może stać się politycznym i personalnym łupem? Remont kosztował 160 mln zł, etatów jest 80, a wszyscy pracownicy poparli Jacka Jabrzyka.

To prawda, mówimy o jednym z nowocześniejszych teatrów w Europie, bo taki jest efekt przebudowy przeprowadzonej przez dyrektora Michała Kotańskiego. Teatr jest świetnie zmodernizowany, a rangę sceny zwiększa to, że jest to jedyny repertuarowy teatr dramatyczny w województwie. Niestety, wciąż słyszę bzdury wypowiadane przez różnych przedstawicieli władzy w Świętokrzyskiem, że to ona dała na remont pieniądze. To nie są pieniądze urzędników, tylko podatników.

Minister kultury Piotr Gliński nadał teatrowi status instytucji współprowadzonej przez ministra kultury, co zapewniło jej większe pieniądze na remont i działalność. Nie brał pod uwagę, że PiS może stracić władzę w kraju, co teraz blokuje partii Jarosława Kaczyńskiego pełnię władzy nad kielecką sceną?

Ciągle liczę na to, że organizator ma przede wszystkim na względzie dobro kultury i pracowników.

Myślę, że organizator rozumie pojęcie „wyższego dobra” w zupełnie inny sposób.

Gdybyśmy mieli prowadzić instytucje kultury tak, że przy każdej zmianie władzy organizator zmienia wszystkich dyrektorów, doszłoby do totalnej katastrofy. Z tego, co wiem, pan dyrektor Jabrzyk nie jest oszołomem politycznym, który nagle zacznie prowadzić teatr przeciwko organizatorowi. Skąd takie domniemania? Przecież przedstawiciele urzędu nawet się z nim nie spotkali. To nie jest działanie poważne ani studzące emocje. Patrzę na to z dosyć dużym przerażeniem.

Kierowany przeze mnie Teatr im. Słowackiego również ma dwóch współorganizatorów – Urząd Marszałkowski Małopolski i Ministerstwo Kultury. Reprezentują dwie różne opcje polityczne, ale współpraca układa się dobrze, bez konfliktów. Realizujemy inwestycje i program przy całkowitej niezależności instytucji. Takiego happy endu życzę Teatrowi im. Żeromskiego w Kielcach, jego widzom, zespołowi i dyrektorowi Jackowi Jabrzykowi.

Urząd Marszałkowski Województwa Świętokrzyskiego prawem kaduka nie chce uznać wyboru Jacka Jabrzyka na dyrektora kieleckiego Teatru im. Żeromskiego w zorganizowanym przez siebie konkursie. Nie powołał dyrektora w założonym terminie 1 lipca i w teatrze panuje bezkrólewie. Czy coś zapowiadało, że kielecki konkurs wejdzie w fazę prawnego i politycznego skandalu?

Jury konkursowe tworzyło trzech przedstawicieli Urzędu Marszałkowskiego Województwa Świętokrzyskiego i po dwóch przedstawicieli Ministerstwa Kultury , stowarzyszeń twórczych oraz związków zawodowych zespołu w teatrze. Mogę jedynie podzielić się punktem widzenia, ale myślę, że zgodnym z częścią członków komisji, czyli Małgorzaty Mostek-Łączyńskiej i swoim własnym, przedstawicieli związków zawodowych zespołu – Dagny Dywickiej i Bożeny Mordal, a także Anny Nowickiej, szefowej Stowarzyszenia Artystycznego Teatr Ecce Homo, czyli wszystkich tych, którzy z powodzeniem głosowali na Jacka Jabrzyka. Wydawało nam się, że uczestniczymy w normalnym konkursie. Na początku było miło. Problemy zaczęły się dopiero, gdy organizator, czyli przedstawiciele Urzędu Marszałkowskiego Województwa Świętokrzyskiego uznali, że nie mają większości w komisji.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Teatr
Wyjątkowa premiera w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Przy jakich przebojach umierają Romeo i Julia
Teatr
Teatr Wielki. Personalne przepychanki w Poznaniu
Teatr
„Ziemia obiecana” Kleczewskiej: globalni giganci AI zastąpili wyścig fabrykantów
Teatr
„Ziemia obiecana": co powiedzą Kleczewska, Głuchowski i Klata o dzisiejszej sytuacji?
Teatr
Czy Urząd Świętokrzyskiego planuje przetarg na teatr w Kielcach?