Premier już cudów nie czyni

Tusk zamknął się w swojej twierdzy. Konsultuje się tylko z kilkoma doradcami, do których ma zaufanie

Publikacja: 13.10.2012 00:20

Premier Donald Tusk, przemawiając w Sejmie, próbował w piątek przejąć polityczną inicjatywę

Premier Donald Tusk, przemawiając w Sejmie, próbował w piątek przejąć polityczną inicjatywę

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Gorące oklaski dla premiera, gdy wchodził na mównicę. Owacje na stojąco, gdy wygrał głosowanie nad wotum zaufania. Platforma odetchnęła z ulgą. Ale widać, że bitwa została wygrana z trudem. Przeciwnik, czyli opozycja, wcale nie wygląda na pokonanego. Raczej na kogoś, kto wie, że to dopiero pierwsza próba, i że czas pracuje na korzyść przeciwników rządu Donalda Tuska. Nie jest też pewne, czy retoryczne popisy premiera – słabsze niż kiedyś – docenią odwracający się od PO wyborcy.

– Tusk jest trochę postrzegany jako taki omszały król z „Władcy Pierścieni". Chciał zaprezentować powrót króla. Trochę zabrakło takiej energii w tej prezentacji owej siły i woli. Ona pojawiła się później w dyskusjach z posłami opozycji - mówi Norbert Maliszewski, ekspert od wizerunku politycznego.

Mimo sceptycznych i nieprzychylnych recenzji, także ze strony komentatorów do tej pory życzliwych, PO wie, że Tusk jest dla niej „ostatnią nadzieją". Od niego wyłącznie zależy cały czas jej przyszły los. Każdy w PO to wie. Także teraz, gdy piątkowe wystąpienie premiera zostało ocenione nawet przez życzliwych komentatorów jako niezbyt przekonujące. Ale też w ostatnie kilka miesięcy Tusk utracił aurę nieomylnego geniusza, który potrafi wyprowadzić siebie i partię z każdych kłopotów. – Ambiwalentne – to odpowiedź kilku znanych polityków PO o uczucia partii do jej lidera.

Pozycja premiera zależy od sondaży. Poparcie w Sejmie ma mniejsze znaczenie

W Platformie panuje przekonanie, że formacja Tuska będzie gwałtownie tracić. Nawet dziesięć punktów poparcia. Może nawet się rozpaść. Na horyzoncie nie widać drugiej osoby, która ma autorytet akceptowany przez wszystkie środowiska w PO.

Jednocześnie członkowie ugrupowania widzą, że przez większe i mniejsze błędy premiera zaczęła się erozja poparcia wyborców. Szybsza, niż wynikałaby z naturalnego zmęczenia opinii publicznej od pięciu lat oglądających tego samego premiera. Jak mówi „Rz" jeden z najbardziej znanych polityków PSL, szczególną satysfakcję z tego czerpie Grzegorz Schetyna. Rywal Tuska numer jeden zaczął głosić tezę, że „Donald dołuje sondaże Platformy". Satysfakcja Schetyny wynika z tego, że w ten sposób odwraca słowa Tuska z poprzednich lat, kiedy twierdził, że to jego rywal był wizerunkowym kłopotem partii. Po piątkowym wystąpieniu premiera też nie ukrywał swojej radości, że szef rządu nie był w najlepszej formie i nie osiągnął sukcesu.

Błędy lidera

Politycy PO ze zdumieniem odnotowują błędy premiera. Wielkie wrażenie zrobiło powołanie Romana Giertycha na pełnomocnika w procesie Michała Tuska przeciw dwóm tabloidom. Zresztą samo rozpoczęcie konfliktu z dwoma wysokonakładowymi gazetami też uznano za przejaw niemal szaleństwa.

Podgrzewana i serwowana w odcinkach afera Amber Gold też zachwiała autorytetem szefa rządu i partii. Z łatwością można zgadnąć, kto zaczął wypominać tezę głoszoną wcześniej przez premiera, że „źródłem kłopotów Platformy zawsze był Dolny Śląsk". Teraz jednak okazało się, że afery z tamtego regionu – matecznika Grzegorza Schetyny – wyrządziły mniej szkód niż historia z Amber Gold. Historia, która zdarzyła się w bezpośrednim sąsiedztwie rodzinnego domu premiera.

Brak skuteczności Tuska cały Sejm obserwował w czasie debaty dotyczącej bałaganu przy pochówku ofiar katastrofy smoleńskiej. Wystąpienie premiera miało na celu sprowokowanie PiS do gwałtownych, a najlepiej awanturniczych reakcji. Fortel się nie udał,  a w pamięć wbił się obraz przepraszającej i tłumaczącej się marszałek Ewy Kopacz – bliskiej współpracownicy premiera.

Test „śmieciówkami"

Na dodatek poruszenie w PO wywołała niedawna zapowiedź „ozusowienia" umów śmieciowych. Posłowie widzieli błędy w tej reformie, o której usłyszeli tuż przed tzw. drugim exposé. Próbkę tego, co stałoby się po wprowadzeniu w życie takiego rozwiązania, premier mógł mieć, gdy przez kilka dni frontalną krytykę zafundowali mu eksperci, pracodawcy i media.

Tusk w Sejmie stwierdził więc, że jednak nie będzie w czasie kryzysu zwiększał kosztów pracy, za co został nagrodzony gorącymi brawami. Wcześniej jednak przez kilka dni posłowie słyszeli, że jest to pomysł rządu. Co więcej, dowiedzieli się też, że premier srogo „opieprzył" Jarosława Gowina i Waldemara Pawlaka, którzy od razu zgłosili sprzeciw wobec „ozusowienia" elastycznych form zatrudnienia. Skoro jesteśmy przy ministrze sprawiedliwości, to przynajmniej kilkudziesięciu posłów PO jest nieprzyjemnie zdziwionych poparciem premiera dla decyzji o przekształceniu małych sądów.

Twierdza szefa rządu

Partyjne zaplecze Tuska ma do niego jedną zasadniczą pretensję: że nie rozmawia z posłami i traktuje ich przedmiotowo. Wręcz jako maszynki do głosowania. Widzą, że szef partii zamknął się w bardzo wąskim gronie: doradzają mu Jan Krzysztof Bielecki, Paweł Graś, Igor Ostachowicz i Tomasz Arabski. Poza Grasiem nikt z tego grona nie jest zawodowym politykiem, który musi liczyć się z werdyktem wyborców. Czy to grono zamknęło się, gdyż popadło w syndrom oblężonej twierdzy? Z obawy przed zdradą i nielojalnością reszty partii. – Ależ skąd. Oni uważają, że są najmądrzejsi. A nas w Sejmie uważają za kompletnych idiotów – mówi jeden z platformerskich eksministrów.

Na to samo skarżą się też członkowie jego gabinetu. – Z poszczególnymi ministrami rozmawia tylko na tematy ich branż. Nie wtajemnicza ich w szersze plany – mówi „Rz" jeden z ministrów.

Skutek jest taki, że nie tylko szeregowi posłowie nie mają pojęcia o kierunkach prac rządu, ale też ministrowie prawie do końca nie wiedzieli, co np. będzie w tzw. drugim exposé. Członkowie rządu, co gorsza, nie są też pewni swoich stanowisk. Wprawdzie oficjalna deklaracja premiera była taka, że nie planuje rekonstrukcji rządu, ale ministrowie i politycy koalicji za bardzo w to nie wierzą. Zdaniem polityków PSL dziwny przebieg miało ostatnie spotkanie koalicyjne kierownictw obu partii. Ze strony PO mówił tylko Tusk, a reszta milczała, rozmowa zaś wyglądała na sondowanie ludowców, czy byliby skłonni zaakceptować radykalne zmiany w rządzie.

Niedoinformowaniu towarzyszy bierność posłów, za którą też odpowiada premier. Klub parlamentarny ma związane ręce – to wiadomo od dawna. Bierni też muszą być ministrowie. Dostali zalecenie, aby nie pojawiali się w mediach, zwłaszcza telewizji, częściej niż przedstawiciele Kancelarii Premiera. Jednak sam szef rządu i jego rzecznik Paweł Graś unikali mediów. Zatem rząd całkowicie zniknął z mediów. W próżnię weszła opozycja, czym dziś wszyscy w koalicji tłumaczą przełamanie sondaży, w których w ostatnich tygodniach partia Kaczyńskiego wyraźnie przeskoczyła PO.

Reżyserowane spotkania

Premier próbował to naprawić w ostatni czwartek. Spotkał się z klubem i wyraził swoje pretensje o głosowanie za skierowaniem antyaborcyjnego projektu Solidarnej Polski do dalszych prac. Później, gdy wyszedł do dziennikarzy, grzmiał na tych posłów PO, którzy za tym głosowali. Jednak wcześniej na posiedzeniu klubu jego pretensje nie były tak ostre, co świadczy o tym, że z powodów wizerunkowych ukazuje inne oblicze na zewnątrz, a wewnątrz próbuje łagodzić tarcia.

Gdy pytamy polityków PO o to, jak oceniają formę psychiczną premiera, nie słyszymy jasno sformułowanej odpowiedzi. Nasi rozmówcy mówią, że widać po nim zmęczenie, że łatwiej niż kiedyś się irytuje (a zawsze był wybuchowy). Także to, że jest coraz bardziej spięty i zamknięty w sobie. Ale jednocześnie widać, że potrafi się mobilizować. Siedzi w Kancelarii i pracuje do późna w nocy. Na dwóch wrześniowych spotkaniach Zarządu Krajowego PO żartował i sprawnie analizował omawiane kwestie.

Dziennikarze obecni na wtorkowej konferencji prasowej – pierwszym wystąpieniu po dłuższej przerwie – mieli następującą obserwację: Tusk był w dobrej formie, ale jego wystąpienie było bardzo wyreżyserowane, nie zaś spontaniczne, jak bywało wcześniej. Co charakterystyczne, coraz częściej skracany był czas na zadawanie pytań, tak jakby chciał uniknąć tych najmniej wygodnych.

Przygnębiła go – co podkreśla wielu naszych rozmówców – afera Amber Gold i bezpośrednia krytyka jego rodziny. Kompletnie był zaskoczony krytyką ze strony mediów. Nie był na to gotowy i nazwał to w czasie spotkania z jednym z partyjnych gremiów „kanonadą". Część jego otoczenia zaczęła podejrzewać, że inicjatorem „kanonady" medialnej jest Bronisław Komorowski wspierany przez Grzegorza Schetynę. To teoria raczej spiskowa, bo część polityków PO, którzy są na wojennej ścieżce ze Schetyną, podkreśla, że „kanonada" ma bardziej przyziemne przyczyny. O intrygi przeciw premierowi oskarżane są też służby specjalne.

Pogłoski o spiskach przeciw Tuskowi są coraz bardziej głośne. Chętnie o nich rozpowiada np. Janusz Palikot, który ma ostatnio bardzo dobre relacje ze swoim dawnym wrogiem, czyli Schetyną. O Palikocie w Sejmie wszyscy wiedzą, że jest gadatliwy i lubi opowiadać o tym, co ostatnio usłyszał. Zatem można założyć, że jest ziarno prawdy w jego plotkarstwie. Zaskakujące spotkania Palikot–Schetyna są wymierzone w Tuska. Panowie omawiają scenariusze i zapowiadają, jak zachowają się w konkretnych sytuacjach. – Schetyna czeka – mówią wszyscy, którzy mu się przyglądają.

Według jednego z jego rozmówców nie ruszy wcześniej niż za rok, a może nawet później. Ciągle bowiem uważa, że nie ma dość sił, aby odsunąć Tuska. Na przykład – jak rozpowiada Palikot – wyekspediować go do Brukseli na jakieś niezbyt prestiżowe stanowisko.

Na razie Tusk odbił się dzięki swojemu piątkowemu wystąpieniu. Przynajmniej w opinii posłów jego partii i najwierniejszej części elektoratu. Rozstrzygną jednak sondaże. Pozycja Donalda Tuska zależy wyłącznie od nich, a nie od debaty w Sejmie.

Gorące oklaski dla premiera, gdy wchodził na mównicę. Owacje na stojąco, gdy wygrał głosowanie nad wotum zaufania. Platforma odetchnęła z ulgą. Ale widać, że bitwa została wygrana z trudem. Przeciwnik, czyli opozycja, wcale nie wygląda na pokonanego. Raczej na kogoś, kto wie, że to dopiero pierwsza próba, i że czas pracuje na korzyść przeciwników rządu Donalda Tuska. Nie jest też pewne, czy retoryczne popisy premiera – słabsze niż kiedyś – docenią odwracający się od PO wyborcy.

Pozostało 95% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo