Do sądu w Lublinie trafił w piątek wniosek tamtejszej Prokuratury Regionalnej o areszt dla Romana Giertycha. To efekt tego, że adwokat od roku nie stawia się na wezwania śledczych. Lubelska prokuratura zapowiedziała to dwa tygodnie temu, przestrzegając Giertycha, że 21. wezwanie jest ostatnim, jakie do niego kieruje.
– Zgoda sądu umożliwi poszukiwanie Romana G. listem gończym w sprawie dotyczącej przywłaszczenia 72 mln zł na szkodę giełdowej spółki Polnord. Celem jest doprowadzenie Romana G. do prokuratury, która zamierza postawić mu dodatkowe zarzuty – odpowiada „Rzeczpospolitej” prok. Karol Blajerski, rzecznik lubelskiej prokuratury.
Czytaj więcej
Agencja Associated Press informuje, że w 2019 roku dokonano kilkunastu prób szpiegowania telefonu mecenasa Romana Giertycha. Wykorzystano w tym celu izraelskiego Pegagusa. Tego samego oprogramowania użyto to śledzenia prokurator Ewy Wrzosek.
Prokuratura, jak nam wyjaśnia, pod presją opinii publicznej zdecydowała się ujawnić, jakie konkretnie zarzuty chce mu postawić. – Dotyczą one prania brudnych pieniędzy i wyrządzenia spółce Polnord szkody w wysokości 4,5 mln zł pod pozorem umowy na reprezentowanie tej spółki przez kancelarię prawną Romana G. w postępowaniu przed Naczelnym Sądem Administracyjnym. Rzekome honorarium zostało przekazane w gotówce w wysokości 2 mln zł, a 2,5 mln zł – w postaci sześciu mieszkań, w atrakcyjnych lokalizacjach w Sopocie i Warszawie – wylicza rzecznik.
Prokuratura twierdzi, że zgromadziła dowody, które wskazują, że ta umowa z kancelarią Giertycha „miała faktycznie służyć wyprowadzeniu pieniędzy z tej spółki”. Śledczy tłumaczą, że wysokość stawki „odbiega od realiów rynkowych”, a kancelaria Giertycha przyłączyła się do postępowania przed NSA na trzy miesiące przed ogłoszeniem wyroku (sprawa trwała od trzech lat). Poza tym, jak podkreśla prokuratura, „dwie inne kancelarie otrzymały kwoty nieprzekraczające 3,5 proc. wynagrodzenia, jakie uzyskała kancelaria Romana G.”.