Filmowy młot na polskie łupki

„Kiedyś Czarnobyl, dzisiaj Chevron" – przekonuje dokument „Drill Baby Drill" Lecha Kowalskiego.

Publikacja: 24.06.2013 02:25

Zamiast sielskiego krajobrazu czeka nas widok na wieże wiertnicze, sugerują twórcy filmu.

Zamiast sielskiego krajobrazu czeka nas widok na wieże wiertnicze, sugerują twórcy filmu.

Foto: materiały prasowe

Od kilkunastu dni trwa protest mieszkańców Żurawlowa koło Zamościa. Mieszkańcy nie chcą, by amerykański koncern poszukiwał gazu z łupków na terenie, gdzie ma przyznaną przez Ministerstwo Środowiska koncesję. Do Żurawlowa chce przyjechać José Bové. Eurodeputowany, który wyrzucił już gaz łupkowy ze swojej farmy, a w konsekwencji z całej Francji. Teraz kolej na Polskę.

Raj pod Zamościem, piekło w Pensylwanii

Środek lata. Magiczny czas żniw. Nad rozświetlonym słońcem polem, na tle błękitnego nieba leci bocian, symbol polskiej czystej przyrody. W kadrze widać coś jeszcze: dużą białą tablicę z napisem: „Kiedyś Czarnobyl, dzisiaj Chevron". To jedna ze scen nowego filmu dokumentalnego o gazie łupkowym „Drill Baby Drill".

Reżyserem dokumentu jest Lech Kowalski – reżyser polskiego pochodzenia, wychowany w USA, mieszkający we Francji. „Drill Baby Drill" kręcił przez dwa lata w USA oraz w Polsce. Dokument miał polską premierę podczas ostatniego Krakowskiego Festiwalu Filmowego w maju tego roku.

Tytuł filmu Kowalskiego nawiązuje do wyborczego hasła republikanów z 2008 roku, którzy byli zwolennikami wydobywania gazu łupkowego w USA. Choć przegrali, Stany Zjednoczone stały się łupkową potęgą. Ceny gazu spadły, a Amerykanie i Kanadyjczycy planują go eksportować.

Bohaterowie „Drill Baby Drill" walczą na polskiej prowincji, by wielki amerykański koncern nie zmienił ich wioski w kraj gazem płynący. Walczą w rzekomo sielskiej, miodem i mlekiem płynącej krainie. Tak pokazuje jeden z najbiedniejszych regionów w Polsce i w UE reżyser filmu.

Drugim miejscem, gdzie kręcił zdjęcia Kowalski, była Pensylwania. Tam od lat gaz z łupków jest wydobywany na przemysłową skalę. Zamiarem twórcy było pokazanie zniszczeń, których koncerny dokonały w Ameryce. W filmie jednak tego nie widać. Nie ma apokaliptycznej pustyni, blokad i protestów. Na zielonych łąkach, wśród łagodnych wzgórz i stoków Appalachów reżyser rozmawia zaledwie z kilkoma mieszkańcami stanu Pensylwania.

Rozmówcy Kowalskiego powtarzają wszystkie argumenty znane już ze słynnego obrazu Josha Foxa „Kraj gazem płynący" („Gasland"): o zatrutej wodzie, hałasie i zniszczonych drogach dojazdowych do odwiertów. Podobnie jak u Foxa, Kowalski komentuje wydarzenia zza kadru.

W jego filmie to jednak protestujący rolnicy z Żurawlowa wygrywają pierwszą bitwę z Amerykanami. Koncern musi przynajmniej poczekać rok, by znów zacząć wiercić.

Dla Francuzów – thriller

Film Kowalskiego sfinansowany przez francusko-niemiecką telewizję Arte ma już polskie napisy i mogą go oglądać rolnicy z lubelskiego i z innych regionów Polski, gdzie poszukiwany jest gaz łupkowy. Sam Kowalski przyjechał niedawno do Żurawlowa ponownie, by wesprzeć bohaterów swojego dokumentu w decydującej bitwie z Chevronem. Nie on jeden.

8 czerwca tego roku lewicowy francuski dziennik „Liberation" opublikował relację o proteście w Żurawlowie. Tytuł artykułu: „Ostateczna walka polskich chłopów z gigantem polskiego gazu łupkowego". Jednym z rozmówców gazety był sam reżyser zaangażowany w protest.

Kowalski przyznał, że jego film mieli szansę obejrzeć rolnicy w plenerze pod gwiazdami, bo nikt w Polsce nie chce „Drill Baby Drill" emitować. Miały odmówić teatry i inne instytucje kulturalne, bo boją się represji. O jakie represje chodzi, Kowalski nie wyjaśnia. Może dlatego tekst o walce z gazem łupkowym w Polsce autor „Liberation" zaczyna od zdania: „Z pewnością wojna o gaz łupkowy jest zasługującym na szacunek, jednym z najlepszych thrillerów".

Wkrótce wystąpią w nim zachodni sojusznicy mieszkańców Żurawlowa i ich ekologicznych  sprzymierzeńców z Polski. Swój przyjazd zapowiadają Zieloni z Francji i Wielkiej Brytanii: José Bové i Keith Taylor.

To jest raczej science fiction

W styczniu 2013 roku przedstawiciel branży łupkowej w USA oraz wykładowca akademicki John Harpole napisał list otwarty do Hollywood i opublikował go w Internecie. Zaadresował go do dwóch celebrytów: Matta Damona i Johna Krasinskiego, autorów scenariusza i odtwórców głównych ról w najnowszym filmie Gusa Van Santa „Promised Land".

Film demaskuje działalność wielkich koncernów poszukujących gazu łupkowego na amerykańskiej prowincji. Wyprodukowała go firma Image Nation Abu Dhabi, kontrolowana w 100 proc. przez rząd Zjednoczonych Emiratów Arabskich, kraju, który żyje z ropy i gazu, ale nie łupkowego.

Harpole pisał w liście do Hollywood, że jeden z jego przyjaciół twierdzi, że to Gazprom pomógł sfinansować film Josha Foxa „Kraj gazem płynący". Film, który został uznany przez Amerykańską Akademię Sztuki i Wiedzy Filmowej za wielki dokument. Z perspektywy czasu – pisze w swoim liście Harpole – może i „Kraj gazem płynący" powinien być nominowany przez Akademię, ale w kategorii science fiction.

Wspomniany w liście dokument Foxa to sztandarowy film przeciwników wydobywania i eksploatacji gazu łupkowego, nominowany m.in. do Oscara i pokazywany na całym świecie. W Polsce trzy lata temu w kilkunastu miastach w Polsce promowały i organizowały pokazy filmu Foxa „Krytyka Polityczna" i „Gazeta Wyborcza". Dzieło trafiło pod strzechy – m.in. w Lubelskie, Białostockie, na Warmię i Kaszuby. Widzom spędza sen z powiek obrazami palącej się wody w kranie i padających krów.

Teraz Fox znalazł naśladowcę. Film Kowalskiego jest (w części amerykańskiej) niemal kopią „Gasland", ale dzieje się również w Polsce i może działać na wyobraźnię Polaków znacznie mocniej.

Sceny wygranej walki małej społeczności na dalekiej polskiej prowincji z wielkim amerykańskim koncernem muszą robić wrażenie. Zwłaszcza na tych, którzy mają już lub będą mieć podobne problemy.

To, że film jest najważniejszą ze sztuk – jak mówił Lenin – rozumieją doskonale lewicowi ekolodzy i producenci filmów antyłupkowych. Dzisiaj to filmy są najskuteczniejszym orężem w walce ekologów ze złymi koncernami. Posługują się kalką, w którą wierzą niemal wszyscy: bogaci są źli i chcą oszukać biednych. To wystarcza.

Od kilkunastu dni trwa protest mieszkańców Żurawlowa koło Zamościa. Mieszkańcy nie chcą, by amerykański koncern poszukiwał gazu z łupków na terenie, gdzie ma przyznaną przez Ministerstwo Środowiska koncesję. Do Żurawlowa chce przyjechać José Bové. Eurodeputowany, który wyrzucił już gaz łupkowy ze swojej farmy, a w konsekwencji z całej Francji. Teraz kolej na Polskę.

Raj pod Zamościem, piekło w Pensylwanii

Pozostało 93% artykułu
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo
Kraj
Sondaż „Rzeczpospolitej”: Na wojsko trzeba wydawać więcej
Materiał Promocyjny
Jak budować współpracę między samorządem, biznesem i nauką?
Kraj
Michał Braun: Stawiamy na transparentność