Od kilkunastu dni trwa protest mieszkańców Żurawlowa koło Zamościa. Mieszkańcy nie chcą, by amerykański koncern poszukiwał gazu z łupków na terenie, gdzie ma przyznaną przez Ministerstwo Środowiska koncesję. Do Żurawlowa chce przyjechać José Bové. Eurodeputowany, który wyrzucił już gaz łupkowy ze swojej farmy, a w konsekwencji z całej Francji. Teraz kolej na Polskę.
Raj pod Zamościem, piekło w Pensylwanii
Środek lata. Magiczny czas żniw. Nad rozświetlonym słońcem polem, na tle błękitnego nieba leci bocian, symbol polskiej czystej przyrody. W kadrze widać coś jeszcze: dużą białą tablicę z napisem: „Kiedyś Czarnobyl, dzisiaj Chevron". To jedna ze scen nowego filmu dokumentalnego o gazie łupkowym „Drill Baby Drill".
Reżyserem dokumentu jest Lech Kowalski – reżyser polskiego pochodzenia, wychowany w USA, mieszkający we Francji. „Drill Baby Drill" kręcił przez dwa lata w USA oraz w Polsce. Dokument miał polską premierę podczas ostatniego Krakowskiego Festiwalu Filmowego w maju tego roku.
Tytuł filmu Kowalskiego nawiązuje do wyborczego hasła republikanów z 2008 roku, którzy byli zwolennikami wydobywania gazu łupkowego w USA. Choć przegrali, Stany Zjednoczone stały się łupkową potęgą. Ceny gazu spadły, a Amerykanie i Kanadyjczycy planują go eksportować.
Bohaterowie „Drill Baby Drill" walczą na polskiej prowincji, by wielki amerykański koncern nie zmienił ich wioski w kraj gazem płynący. Walczą w rzekomo sielskiej, miodem i mlekiem płynącej krainie. Tak pokazuje jeden z najbiedniejszych regionów w Polsce i w UE reżyser filmu.