To znaczy tym – z sędzią Krzysztofem Więckowskim na czele – którzy próbowali wmówić sobie i innym, że darcie na koncercie Biblii, rzucanie jej kartek w tłum fanów z okrzykiem: „żryjcie to gówno!", nazywanie Pisma Świętego „kłamliwą księgą", a Kościoła „największą zbrodniczą sektą" jest po prostu formą sztuki.
Że nie o sztukę tu chodzi, wie sam „Nergal". „Szatan znowu wygrał" – to jego komentarz do wyroku sądu umieszczony w piątek na Facebooku. Wygrało więc nie prawo, nie państwo, ale... szatan. No cóż, „Nergal" musiał mieć ogromną satysfakcję, że tak inteligentnie zmylił sędziego i iluś ważnych publicystów. Ale przecież ten, o którym śpiewa, jest bardzo inteligentny.
Niektórzy komentatorzy, w tym Szymon Hołownia, chcą widzieć w Adamie Darskim osobę nie w pełni świadomą tego, co robi. Jak ktoś na poważnie może przyjmować jego słowa i zachowanie?
Otóż to właśnie jest obrażanie „Nergala". On doskonale wie, co robi i dlaczego. Świetnie wie, że na owym koncercie obrażał chrześcijaństwo, jego symbole i jego wyznawców. I taki był jego zamierzony, a nie potencjalny, cel – jak próbował karkołomnie wytłumaczyć sędzia Więckowski.
Formuła prawna o obrażaniu uczuć religijnych nie jest najszczęśliwsza, choćby dlatego, że nastręcza wiele trudności interpretacyjnych – każdy, jak widać po wyroku sądu, ma inną wrażliwość. Ale mam prawo oczekiwać od mojego państwa i jego sądów, że będą chroniły symbole wszystkich religii, a do takich w chrześcijaństwie należą Biblia i krzyż. Jeżeli ich perfidne niszczenie nie jest obrazą uczuć, to co nią jest? Truizmem jest pisanie, że gdyby ktokolwiek na oczach innych podarł Koran albo zbeszcześcił gwiazdę Dawida, sąd zareagowałby inaczej. Dlaczego nie dotyczy to Biblii?