Kościół w błyskawicznym tempie traci autorytet, a jego przekaz trafia w próżnię. W ostatnich tygodniach wyraźnie widać było to podczas protestów, gdy obok zdecydowanych zwolenników aborcji w jednym szeregu stawały osoby deklarujące się jako głęboko wierzące. Ale trend powolnego odpływu wiernych oraz utraty przez Kościół zaufania widoczny jest w badaniach od dłuższego czasu. Kiedy w styczniu na zlecenie „Rzeczpospolitej” IBRiS badał poziom ufności do poszczególnych instytucji, okazało się, że Kościołowi ufa 39,5 proc. badanych. Teraz zapytaliśmy respondentów ogólnie o ich stosunek do Kościoła. Jako pozytywny określa go 35 proc. badanych (w tym tylko 16 proc. mówi, że jest on „zdecydowanie pozytywny"), 31 proc. – jako neutralny, a 32 proc. mówi, że jest on negatywny.
– Nie jest to specjalnie zaskakujące. Kościół od dłuższego czasu traci autorytet, ale teraz widać to naprawdę wyraźnie – mówi „Rzeczpospolitej” Tomasz Terlikowski. – Interesująca jest grupa ponad 30 proc. badanych, którzy mówią o neutralnym stosunku do Kościoła. Moim zdaniem to o nich biskupi i duszpasterze powinni zabiegać – stwierdza.
Kim są owi „neutralni?" To przede wszystkim osoby deklarujące się jako wierzące, ale praktykujące nieregularnie (47 proc.), i w zdecydowanie mniejszym stopniu wierzące, lecz niepraktykujące (31 proc.). Te ostatnie coraz mocniej przechodzą jednak na stronę tych, którzy swój stosunek do Kościoła określają jako negatywny (66 proc.).
Według Terlikowskiego problemem jest to, że w Kościele nie ma pomysłu na to, jak do tych ludzi, którzy są „neutralni", wyjść, w jaki sposób do nich mówić, by odnaleźli swoje miejsce w Kościele. – Szczerze mówiąc, wielkiej nadziei na to, że Kościół taki pomysł znajdzie, nie mam – stwierdza Terlikowski.