[b][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2009/03/10/upor-w-zlej-sprawie/]skomentuj na blogu[/link][/b]
Pomysł obniżenia wieku szkolnego sam w sobie nie jest zły, ale dla każdego, kto choć pobieżnie się zetknął z codziennością naszych szkół, nie ulega wątpliwości, że forsowanie go w tej chwili, bez odpowiedniego przygotowania, bez liczenia się z możliwościami, przyniesie więcej szkody niż pożytku. Fakt, że takie postępowanie jest w naszej oświacie tradycją, że kolejne pokolenia młodych Polaków traktowane są jak króliki doświadczalne, reforma goni reformę i żadnej nie pozwolono dać oczekiwanych skutków, jest dla rządu marnym usprawiedliwieniem. Z edukacyjnym bałaganem i obsesją ciągłego reformowania reform trzeba wreszcie skończyć, a nie potęgować chaos.
Tymczasem rzecznik rządu Paweł Graś zdążył już buńczucznie zapowiedzieć, że tak czy owak, sześciolatki do szkół pójdą, bo weto zostanie przełamane głosami lewicy (co SLD skwapliwie potwierdziło). Przypomnijmy, że jest już marzec. Jeśli rząd naprawdę jest zdeterminowany postawić na swoim, oznacza to wytworzenie tej jesieni w szkołach i przedszkolach chaosu wręcz niewiarygodnego. Trudno to nazwać inaczej niż skrajną nieodpowiedzialnością. Nasuwa się skojarzenie z równie wątpliwym i równie uparcie przez rząd forsowanym przekształcaniem szpitali w spółki, co bez likwidacji monopolu NFZ jest prostą realizacją zapowiedzi posłanki Beaty Sawickiej.
Skąd ten upór w sprawach zniechęcających do władzy nawet zajadłych wrogów "bliźniaków"? Czy to niezdrowo pojmowana troska o prestiż, czy skuteczny nacisk jakiegoś lobby? Czy też może rządząca ekipa, wytrącona kryzysem z rozkosznej beztroski zajmowania się ciepłą wodą w kranie i czekania, aż same z siebie wygrają się wybory prezydenckie, po prostu nie wie, co teraz robić?