Reklama

Chciał mi dać polskie obywatelstwo

Ostatni raz spotkałem prezydenta Lecha Kaczyńskiego zaledwie trzy tygodnie temu. Widzieliśmy się podczas uroczystości pożegnalnej minister Ewy Juńczyk-Ziomeckiej. Wyjeżdżała do Nowego Jorku objąć stanowisko konsula, a wcześniej była kurierem prezydenta we wszystkich sprawach żydowskich. Przemawiając wtedy, powiedziałem, że można być przyjacielem Polski, nie mając polskiego obywatelstwa

Publikacja: 16.04.2010 20:04

Szewach Weiss

Szewach Weiss

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Wtedy zobaczyłem, że prezydent, który siedział w pierwszym rzędzie, zaczął szeptać z Ewą Ziomecką. Po przemowie podeszli do mnie z żoną. Wyściskaliśmy się, ale musiałem zapytać: – Panie prezydencie, czy pan mnie obmawiał podczas mojej przemowy?

Zaprzeczył: – Nie, nie. Mówiłem tylko Ewie, że mogę dać panu polskie obywatelstwo. Jeśli pan chce, dostanie pan obywatelstwo!

Nie chciałem. Tłumaczyłem, że nigdy nie zapomnę Polski, mojej pierwszej ojczyzny, w której się urodziłem. Ale jedno obywatelstwo mi wystarczy. Potem na boku jedliśmy kanapki i rozmawialiśmy o przyszłości Muzeum Żydów Polskich, o zbliżającej się rocznicy powstania w getcie. Nigdy w życiu nie uwierzyłbym, gdyby ktoś powiedział, że to nasza ostatnia rozmowa.

Pierwsza była parę tygodni po tym, gdy został prezydentem Warszawy. Ja byłem wówczas ambasadorem Izraela w Polsce. Spotkaliśmy się w kościele podczas uroczystości poświęconej nagrodzonym medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Kaczyński był dumny, że jego rodacy podczas szatańskiej wojny mieli tak wielką odwagę. Opowiadałem mu wtedy o Polakach, którzy uratowali moją rodzinę. Wzruszyliśmy się obaj.

Jako prezydent Warszawy i potem jako prezydent Polski Kaczyński zabiegał o przyspieszenie budowy Muzeum Żydów Polskich. Energicznie działał na rzecz pojednania między polskim i żydowskim narodem. Wspólnie staraliśmy się o to, by Irena Sendlerowa dostała Nagrodę Nobla, i razem się martwiliśmy, gdy się to nie powiodło.

Reklama
Reklama

Przez pierwsze trzy dni wszystkie media w Izraelu mówiły tylko o katastrofie. Nie pamiętam takiej solidarności w naszym narodzie. W tych dniach Żydzi pokazali, że czują bardzo silny związek z Polską i Polakami. Wśród ofiar tego wypadku miałem tylu znajomych, tylu bliskich. To dla mnie osobista tragedia. Chcę przekazać kondolencje rodzinom wszystkich osób, które zginęły. Wciąż nie potrafię wrócić do normalnego życia.

Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/weiss/2010/04/16/chcial-mi-dac-polskie-obywatelstwo/]blog.rp.pl/weiss[/link]

Wtedy zobaczyłem, że prezydent, który siedział w pierwszym rzędzie, zaczął szeptać z Ewą Ziomecką. Po przemowie podeszli do mnie z żoną. Wyściskaliśmy się, ale musiałem zapytać: – Panie prezydencie, czy pan mnie obmawiał podczas mojej przemowy?

Zaprzeczył: – Nie, nie. Mówiłem tylko Ewie, że mogę dać panu polskie obywatelstwo. Jeśli pan chce, dostanie pan obywatelstwo!

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Reklama
Komentarze
Jerzy Haszczyński: „Podzielam wasze poczucie bezradności”. O ostatnich katolikach w Gazie
Komentarze
Marek Cichocki: Kanclerz Merz zderzył się z poglądami własnych konserwatystów
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Organizację Roberta Bąkiewicza delegalizować, nie promować
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego koalicja 15 października nie ma przyszłości?
Komentarze
Bogusław Chrabota: Budapeszt bez polskiego ambasadora. Opcja atomowa, ale konieczna
Reklama
Reklama