Przed XIX-wiecznym budynkiem gimnazjum męskiego w Kiszyniowie stoi pomnik wilczycy karmiącej Romulusa i Remusa. Wchodząc do gmachu, w którym dziś znajduje się Narodowe Muzeum Historii Mołdawii, nie da się nie zauważyć napisu na monumencie: „Tak, z Rzymu pochodzimy, z Dacji Trajana”. Taki wyraźny sygnał, że cywilizacja grecka i rzymska dotarła na te ziemie ponad 2 tys. lat temu.
Z zewnątrz monumentalny budynek, architektonicznie charakterystyczny dla stolicy Mołdawii, wewnątrz raczej sowiecki. Szczególnie hall główny i socrealistyczne wykończenie schodów. Choć kierunek zwiedzania kieruje nas na pierwsze piętro, od razu na parterze, w sali numer 1 rzuca się w oczy wystawa, jak się później okazuje czasowa, „Moldova Europeană”. Zdjęcia z proeuropejskich wieców, tłumy powiewające flagami z wianuszkiem 12 złotych gwiazd na granatowym tle. Na wiecach najważniejsi unijni politycy występujący z prezydent Mają Sandu, popierający europejskie aspiracje Mołdawii. Przekaz bardzo prosty – naszym marzeniem jest wejście do UE, osadzenie się na stałe w zachodnich strukturach. W opisie wystawy zaznaczono, że jej celem jest podkreślenie przywiązania Mołdawian do Unii i europejskich wartości.