Można by ich dziś zapytać, cóż wspólnego z wyborami do rad gmin, powiatów i sejmików mają obietnice dosypania pieniędzy emerytom i rodzinom wielodzietnym.
Tyle że odpowiedź na to pytanie jest oczywista. Premier zaczął bowiem wczoraj kampanię przedwyborczą, i to nie tylko samorządową, ale też tę, która formalnie odbędzie się w roku 2015 – do parlamentu.
Od tych dwóch kampanii zależy los rządu Donalda Tuska. Jego partia od jakiegoś czasu w badaniach opinii publicznej wypada gorzej niż opozycyjne PiS. Premier więc na pewno gotów jest zrobić wszystko, aby odwrócić tę tendencję. Stąd „populistyczne" – jak zdążył już wczoraj określić je „Financial Times" – obietnice Donalda Tuska.
Zarówno SLD, jak i PiS mają mocno prosocjalne programy gospodarcze, więc szef rządu – przystępując do licytacji na lewicowe hasła – uznał najwyraźniej, że jednym ruchem odbierze argumenty obu głównym partiom opozycji. Co ciekawe, Platforma zaszła z lewej również swego koalicjanta, bo pomysły kwotowej waloryzacji emerytur były właśnie propozycjami PSL.
Przypomnijmy, że jeszcze w 2005 roku bitwa między PiS a PO rozegrała się pod hasłem sporu Polski solidarnej z liberalną. Przedwyborcze batalie najbliższych lat – jak wszystko na to wskazuje – będą licytacją między Polską socjalną a jeszcze bardziej socjalną. Ze szkodą dla Polski.