Reklama

Jerzy Haszczyński: Polska i G20. Sikorski walczył o spełnienie marzenia Kaczyńskiego

Polska ma ambitny ponadpartyjny cel – udział w szczytach ekskluzywnej grupy G20. Nie jest jednak jasne, czy ma szansę zostać jej pełnoprawnym członkiem.

Publikacja: 05.09.2025 05:31

Rio de Janeiro – pamiątkowe zdjęcie na zakończenie ostatniego szczytu grupy G20

Rio de Janeiro – pamiątkowe zdjęcie na zakończenie ostatniego szczytu grupy G20

Foto: AFP

Dużo ostatnio słychać o polskich ambicjach związanych z G20, grupą państw omawiających w swoim gronie najważniejsze sprawy świata. Odbywa się to na corocznych szczytach na poziomie przywódców oraz na spotkaniach ministrów spraw zagranicznych oraz ministrów finansów, którym towarzyszą zazwyczaj szefowie banków centralnych. 

Reklama
Reklama
Grupa G20 w liczbach

Grupa G20 w liczbach

Foto: PAP

Szeroko pojęty Zachód wcześniej miał swoją ekskluzywną grupę G7 (Stany Zjednoczone, Kanada, Japonia, Niemcy, Wielka Brytania, Francja, Włochy). Nadal jest bardzo aktywna, wytycza kierunki i podejmuje decyzje ważne dla świata zachodniego. To na spotkaniu G7 pod koniec lat 90. XX wieku pojawił się pomysł utworzenia nowej platformy do dyskusji o palących problemach świata w gronie poszerzonym o najważniejsze kraje spoza Zachodu. W tym Chiny, Indie, Rosję, Brazylię i Arabię Saudyjską.

Czytaj więcej

G20 to elitarny klub. Czy daje realne korzyści?

Poszerzenia o kraje, które zaczęły się wówczas przenosić na Zachód, takie jak nasz, nie wzięto pod uwagę. Polska zresztą nie była na to gospodarczo gotowa. To stan gospodarki (wielkość PKB) jest bowiem głównym powodem zaproszenia do G20. Ale nie jedynym, o czym będzie mowa.

Reklama
Reklama

Polska w „bardzo ekskluzywnym gronie bilionerów”. Szef MSZ Radosław Sikorski: Zaproście nas do G20, mamy do tego prawo

Teraz Polska jest gotowa. Od kilku dni pękamy z dumy, że stała się 20. gospodarką świata. A przy okazji trafiła do – jak to określił, i słusznie, premier Donald Tusk – „bardzo ekskluzywnego grona bilionerów”. Czyli krajów, których roczny Produkt Krajowy Brutto przekracza bilion dolarów. 

Informacja o wdarciu się Polski do pierwszej dwudziestki świata (po wyprzedzeniu Szwajcarii) pojawiła się tuż przed wizytą nowego prezydenta RP Karola Nawrockiego w Stanach Zjednoczonych, najważniejszym mocarstwie, odgrywającym też główną rolę w G20. 

A zaraz przed wylotem Nawrockiego do Waszyngtonu w Miami był wicepremier i szef MSZ Radosław Sikorski, gdzie spotkał się z amerykańskim sekretarzem stanu Marco Rubio. Z Florydy popłynął ważny przekaz – Sikorski zabiegał tam o to, by w czasie przyszłorocznego przewodnictwa Stanów Zjednoczonych w grupie G20 „zaprosiły nas do swego grona”. „Mamy do tego prawo” – podkreślił szef dyplomacji, powtarzając argument o przedarciu się do grona 20 największych gospodarek świata. 

Dzień później musiał o to zabiegać i prezydent Nawrocki, składając wizytę w Białym Domu. Po rozmowie z Donaldem Trumpem ogłosił bowiem, że dostał od amerykańskiego prezydenta zaproszenie na szczyt G20 w 2026 roku, który odbędzie się na Florydzie, prawdopodobnie w ośrodku golfowym należącym do prezydenta USA. 

Reklama
Reklama

Sikorski będzie zapewne uczestniczył w spotkaniu ministrów dyplomacji ekskluzywnej grupy w przyszłym roku w Stanach Zjednoczonych. Nie jest jasne, czy jego zabiegi dotyczyły umocnienia pozycji Nawrockiego, bo udział prezydenta Polski w szczycie najważniejszych przywódców to zapowiada.

Historia G20 w polskiej wojnie partyjnej. Kto zabiegał, kto zawinił?

Sprawa G20 od dawna była wykorzystywana do walk między głównymi partiami: PiS i PO. Bo ambicje wprowadzenia Polski do tego grona pojawiły się już kilkanaście lat temu. Nic z tego nie wychodziło poza tym, że wrogie ugrupowania miały paliwo do kolejnego sporu. 

Kto zawinił? Dla PiS oczywiście PO, dla PO – PiS. Kilkanaście lat temu lider opozycji Jarosław Kaczyński ogłosił, że to „osobista porażka” premiera Donalda Tuska. Był przekonany, że przynależność do G20 „nam się po prostu należy”.

Czytaj więcej

Haszczyński: Polski nie ma w G20. Czyja to wina?

Przez osiem lat rządzenia przez partię Kaczyńskiego też się nam zapewne „po prostu należało”, ale PiS nic w tej sprawie nie zdziałał. Pytanie, czy wykazał się determinacją? Jeden z ważnych dyplomatów związanych z PiS zapewniał mnie, że „on zabiegał”, ale gdy już nie miał wiele do powiedzenia, to „wysiłki zamarły”. W 2022 roku prezydent Andrzej Duda stwierdził, że przez siedem lat jego prezydentury „jednego nam się nie udało osiągnąć: nie weszliśmy do G20”.

Udział w szczycie G20 czy stałe członkostwo w G20? Na co może liczyć Polska? Czy trzeba wyrzucić Argentynę?

Jest jeden problem ze spełnieniem polskich ambicji. Nie jest jasne, czy Polska może zostać pełnoprawnym członkiem G20. Bo zaproszenie polskiego prezydenta na szczyt czy polskiego ministra na spotkanie ekskluzywnej grupy tego nie oznacza. W każdym uczestniczą inne zaproszone państwa. RPA – organizująca najbliższy szczyt pod koniec listopada w Johannesburgu – zaprosiła przywódców aż z 15, w tym z niedużych europejskich krajów: Danii, Finlandii, Irlandii, Norwegii i Portugalii, a także z Nowej Zelandii i Singapuru. Nie będzie zaś nikogo z naszego regionu – Europy Środkowo-Wschodniej. 

Reklama
Reklama

W czasie tworzenia G20 wskazywano drugi poza PKB warunek przystąpienia do grupy – właśnie reprezentowanie jakiegoś regionu. Ale o naszym zapomniano, chyba że – demonicznie – uznano, że od nas jest Rosja. 

Od początku w G20 jest na stałe 19 państw i dodatkowo Unia Europejska. Razem 20, stąd nazwa. Pytanie, czy przyjęcie Polski oznaczałoby konieczność wyrzucenia jednego z tych 19 państw, jest otwarte. G20 to organizacja bez siedziby, szefa i spisanych zasad. Jeszcze kilkanaście lat temu wydawało się to jedynym rozwiązaniem, dlatego w zachodnich mediach ekonomicznych pojawił się pomysł zastąpienia Argentyny przez Polskę.

Polska jest silniejsza gospodarczo od Argentyny (i drugiego pełnoprawnego członka – RPA). Na dodatek w G20 jest jej sąsiad Brazylia, czyli argument regionalny nie przekonuje. Ale trudno zakładać, żeby chciała opuścić to grono. Z drugiej strony do G20 nie należą mające wyższe od Polski PKB Hiszpania i Holandia, ich liderzy regularnie uczestniczą jednak w szczytach w roli zaproszonych gości.

Szansą dla nas jest decyzja sprzed dwóch lat. Do G20 przyjęto nowego pełnoprawnego członka – Unię Afrykańską. Czyli teraz jest ich 21, a grupa wciąż ma w nazwie 20. Można argumentować, dlaczego nie miałoby być i 22, z Polską włącznie.

Reklama
Reklama
STALI CZŁONKOWIE G20

Od początku: Arabia Saudyjska, Argentyna, Australia, Brazylia, Chiny, Francja, Indie, Indonezja, Japonia, Kanada, Korea Południowa, Meksyk, Niemcy, Rosja, RPA, Stany Zjednoczone, Turcja, Wielka Brytania, Włochy oraz Unia Europejska. I od 2023 roku Unia Afrykańska.

Dużo ostatnio słychać o polskich ambicjach związanych z G20, grupą państw omawiających w swoim gronie najważniejsze sprawy świata. Odbywa się to na corocznych szczytach na poziomie przywódców oraz na spotkaniach ministrów spraw zagranicznych oraz ministrów finansów, którym towarzyszą zazwyczaj szefowie banków centralnych. 

Szeroko pojęty Zachód wcześniej miał swoją ekskluzywną grupę G7 (Stany Zjednoczone, Kanada, Japonia, Niemcy, Wielka Brytania, Francja, Włochy). Nadal jest bardzo aktywna, wytycza kierunki i podejmuje decyzje ważne dla świata zachodniego. To na spotkaniu G7 pod koniec lat 90. XX wieku pojawił się pomysł utworzenia nowej platformy do dyskusji o palących problemach świata w gronie poszerzonym o najważniejsze kraje spoza Zachodu. W tym Chiny, Indie, Rosję, Brazylię i Arabię Saudyjską.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Komentarze
Ambasada Indii: Nie zaczęliśmy współpracować z Rosją, by kupować tanią rosyjską ropę
Komentarze
Stefan Szczepłek: Holandia – Polska, mały cud i nadzieja
Komentarze
Trudno sobie wyobrazić lepszy debiut na arenie międzynarodowej
Komentarze
Sukces Karola Nawrockiego w Białym Domu, czyli rząd musi skończyć liczyć głosy
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Polacy a Ukraina. Straszny scenariusz się realizuje
Reklama
Reklama