Michał Szułdrzyński: Fałszerstwo wyborów czy polityczny teatr? Czy Donald Tusk kontroluje emocje elektoratu po przegranej Rafała Trzaskowskiego

Coraz więcej sympatyków i polityków Koalicji Obywatelskiej domaga się unieważnienia wyborów. Czy to oznacza, że KO nie ma żadnego planu B po wygranej Karola Nawrockiego? Że KO postawiła wszystko na wygraną Rafała Trzaskowskiego i dziś została z niczym?

Publikacja: 16.06.2025 18:49

Donald Tusk

Donald Tusk

Foto: Reuters/Kacper Pempel

Od trzech dni prawicowe media rozkręcają „aferę” dotyczącą nagrania rozmowy Donalda Tuska i Romana Giertycha sprzed sześciu lat. Jeśli autorzy „ujawniający” tę „aferę”, uważają, że największym skandalem jest to, że Tusk szydzi, że on, Niemiec, musi poprawiać Giertycha, jak się poprawnie mówi po polsku, to mam wrażenie, że zawracają swoim odbiorcom głowę.

Bo znacznie ciekawsze byłoby się dowiedzieć, jak mogła wyglądać nie jakaś archiwalna rozmowa, ale wymiana zdań między premierem a mecenasem w sprawie wyniku wyborów prezydenckich.

Dlaczego Donald Tusk mówi o wyborach inaczej niż Roman Giertych?

Z jednej strony premier napisał, że wybory wygrał Karol Nawrocki, a podważanie ich wyniku uderza w wiarygodność państwa. Z drugiej mecenas Giertych, który właśnie wstąpił do Platformy Obywatelskiej, której szefem jest Donald Tusk, nie tylko koordynuje akcję zbierania protestów wyborczych, ale sam złożył wniosek o unieważnienie wyborów przez Sąd Najwyższy.

Czy to rozpisane role w dobrego i złego policjanta? Czy może gra na różnych fortepianach – mecenas Giertych zarządza emocjami wyborców najbardziej antypisowskich, którzy uważają, że wybory zostały sfałszowane przez opozycję (jak to świadczy o rządzących, że do tego mogli dopuścić, to już osobny temat), a premier jako osoba odpowiedzialna za państwo musi być znacznie bardziej powściągliwy. Pytanie tylko, czy ktoś nad tym procesem panuje.

Czytaj więcej

Adam Bodnar chce przeliczenia głosów i zmiany izby rozpatrującej protesty wyborcze

Oczywiście, każda nieprawidłowość wyborcza musi zostać wyjaśniona. Obywatele muszą wierzyć, że ich głosy zostały policzone w należyty sposób i – skoro powtarzamy – że każdy głos się liczy, każdy powinien zostać wzięty pod uwagę. No właśnie, tylko jak odróżnić głosy zwykłych zatroskanych obywateli od internetowych grup, które sieją teorie spiskowe? Albo co gorsza tymi, którzy przekonują, że wybory zostały sfałszowane, mając w tym swój własny cel – jak niegdyś Antoni Macierewicz promował „kłamstwo smoleńskie”, by utrzymywać gorące emocje części elektoratu.

Problem w tym, że zwolennika teorii spiskowych nie przekona się żadnymi faktami. Jeśli legendarny przywódca Solidarności wzywa do powtórzenia wyborów z powodu ich sfałszowania i proponuje, by w komisjach zasiedli… żołnierze, to ciężko nie odnieść wrażenia, że ktoś stara się eskalować napięcie do bardzo niebezpiecznego poziomu.

A jeśli elektorat uzna, że Koalicja Obywatelska nie potrafi się pogodzić z wynikiem wyborów?

I tu docieramy do bardzo delikatnej granicy. Granicy między słusznym roszczeniem uwzględnienia każdego protestu wyborczego a podważaniem zaufania do procesu demokratycznego – przed czym przestrzegał premier. Część wyborców, słysząc wezwania do unieważnienia wyborów, może dojść do wniosku, że obóz rządzący po prostu nie potrafi się pogodzić z przegraną Rafała Trzaskowskiego i stara się cofnąć czas. Że jedynym planem koalicji 15 października jest dziś podważanie demokratycznej legitymacji Karola Nawrockiego.

Problem w tym, że takie działanie tylko oddala koalicję dowodzoną przez Donalda Tuska od szansy na wygraną w 2027 roku. Jeśli odpowiedzią na przegraną w wyborach jest zapowiedź wielotygodniowego procesu rekonstrukcji rządu, do elektoratu płynie sygnał, że politycy będą się teraz – w odpowiedzi na przegraną – zajmować sobą, nie zaś sprawami obywateli. Ani opowieści o sfałszowanych wyborach, ani zajmowanie się przez polityków samymi sobą nie przekona Polaków, by znów z entuzjazmem zagłosowali za partiami, które dziś tworzą koalicję.

Czytaj więcej

Estera Flieger: Wygrał Karol Nawrocki, więc krowy przestały się cielić? Nie dajmy się zwariować

Chyba że się okaże, że premier użył eufemizmu, mówiąc, że ma plan B po przegranej Trzaskowskiego. Jeśli się okaże, że obóz rządzący postawił wszystko na wygraną Trzaskowskiego, czekał z ustawami praworządnościowymi na nowego prezydenta, zamiast szukać jakiegoś kompromisu z Andrzejem Dudą, jeśli wolał konflikt z Dudą o ambasadorów, licząc, że jak przyjdzie Trzaskowski, problemy znikną za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – to by znaczyło, że nie ma żadnego planu B. A wtedy pozostaje już tylko granie na polaryzację, na rozbujanie społecznych i politycznych emocji.

Ale ja wolę wierzyć w słowa Donalda Tuska, że ma plan B. I nie pozwoli swoim najbardziej radykalnym zwolennikom wziąć państwa za zakładnika powyborczych frustracji.

Od trzech dni prawicowe media rozkręcają „aferę” dotyczącą nagrania rozmowy Donalda Tuska i Romana Giertycha sprzed sześciu lat. Jeśli autorzy „ujawniający” tę „aferę”, uważają, że największym skandalem jest to, że Tusk szydzi, że on, Niemiec, musi poprawiać Giertycha, jak się poprawnie mówi po polsku, to mam wrażenie, że zawracają swoim odbiorcom głowę.

Bo znacznie ciekawsze byłoby się dowiedzieć, jak mogła wyglądać nie jakaś archiwalna rozmowa, ale wymiana zdań między premierem a mecenasem w sprawie wyniku wyborów prezydenckich.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Bogusław Chrabota: Słabo z obronnością Polaków
Komentarze
Artur Bartkiewicz: O czym świadczą „taśmy Donalda Tuska”?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Izrael atakuje Iran. Dlaczego Lew Syjonu powstaje i ryczy właśnie teraz?
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Po ataku na Iran. Izrael wciągnie USA w wojnę globalną?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao nagrodzony w konkursie The Drum Awards for Marketing EMEA za działania w Fortnite
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Nawrocki chce burzyć mury nienawiści. Ile są warte deklaracje prezydenta elekta