Donald Tusk po raz trzeci w ciągu 12 miesięcy zwołuje zgromadzenie masowe.
Co dały Donaldowi Tuskowi dwa marsze w 2023 roku?
Pierwsze pozwoliło Koalicji Obywatelskiej zdobyć inicjatywę po średnio udanym początku kampanii wyborczej wiosną 2023 roku. Drugie skonsolidowało elektorat przed wyborami parlamentarnymi 15 października. Trzecie ma dać PO upragnione zwycięstwo nad PiS, a jednocześnie – nie ma co ukrywać – utrudnić nieco życie koalicjantom.
Czytaj więcej
Między nami zwady w tej sprawie nie będzie - mówił w rozmowie z Polsat News marszałek Sejmu, Szymon Hołownia, pytany o to czy pojawi się 4 czerwca na Placu Zamkowym w Warszawie.
Tusk od kilkunastu dni narzuca agendę wyborów do Parlamentu Europejskiego i robi to na tyle skutecznie, że jeśli ktoś interesuje się polityką umiarkowanie, może odnieść wrażenie, iż w wyborach startują tylko KO i PiS. Szymon Hołownia apeluje o zgodę i szukanie trzeciej drogi, ale przekaz ten niespecjalnie się przebija w sytuacji, gdy Tusk co chwilę mówi o grasujących w Polsce rosyjskich szpiegach, sabotażystach, pętli zaciskającej się wokół Antoniego Macierewicza i podobieństwach między Nowogrodzką a Kremlem. Wiec zwołany przez Tuska na 4 czerwca będzie tu tylko wisienką, czy też jak wolą inni – truskawką na torcie.
Co zyska Donald Tusk zwołując wiec na 4 czerwca?
Co zyskuje Tusk zapraszając sympatyków do Warszawy. Po pierwsze – sukces frekwencyjny. Warto zwrócić uwagę, że tym razem nie ma mowy o marszu, lecz o spotkaniu na placu Zamkowym. A ten KO jest w zasadzie w stanie zapełnić własnymi siłami, uruchamiając swoje struktury. Tuż przed wyborami premier zyska więc obrazki, które obiegną media, na których jego rozentuzjazmowani zwolennicy są silni, zwarci i gotowi, by iść do urn.