Kultura popularna stała się areną walki o polityczne opinie. Jednak decyzja czterech krajów nie jest zaskoczeniem: jej zapowiedzi padły już we wrześniu, zaś narodowe telewizje powoływały się m.in. na brak odpowiedzi na szczegółowe pytania i propozycje w sprawie Izraela.
Konkurs Eurowizji tematem już od września
Premier Hiszpanii Pedro Sánchez powoływał się na precedens, jakim było wykluczenie Rosji po inwazji na Ukrainę. Z kolei Izrael oskarżał krytykujące go rządy i nadawców o organizowanie kampanii oszczerstw wymierzonych w to państwo, a także antysemityzm. Warto przypomnieć, że również polska ministra kultury Marta Cienkowska mówiła we wrześniu, że Polska nie powinna brać udziału w Eurowizji, jeśli będzie w nim Izrael.
Czytaj więcej
Europejska Unia Nadawców (EBU) po spotkaniu w Genewie zdecydowała, że nie przeprowadzi głosowania...
Sprawa bojkotu tego państwa w sferze kultury nie była w kontekście Eurowizji precedensem. Wcześniej ambasador Izraela w Niemczech Ron Prosor potępił odwołanie koncertu Filharmonii Monachijskiej na festiwalu muzycznym w Belgii jako „współczesną formę nienawiści do Żydów”. Powodem był dyrygent Lahawa Szani, który poprzednio kierował Izraelską Orkiestrą Filharmoniczną. Chociaż Szani „wielokrotnie wypowiadał się w przeszłości na rzecz pokoju i pojednania” z Palestyńczykami, organizatorzy Flanders Festival w Gandawie napisali: „Nie jesteśmy w stanie zapewnić wystarczającej jasności, co do jego stosunku do ludobójczego reżimu w Tel Awiwie… Zdecydowaliśmy się powstrzymać od współpracy z partnerami, którzy nie zdystansowali się jednoznacznie od tego reżimu”.
Ta sama Orkiestra Filharmonii Izraelskiej musiała odwołać tournee w USA, ponieważ żadne towarzystwo ubezpieczeniowe w USA nie chciało ubezpieczyć publiczności, która wybrałaby się na koncerty Izraelczyków, zaś ryzyko odwetu terrorystycznego uznano za wysokie.