Podpisana właśnie przez prezydenta Karola Nawrockiego nowelizacja ustawy o Funduszu Medycznym pozwoli na przekazanie do Narodowego Funduszu Zdrowia 3,6 mld zł. Ale to kropla w morzu potrzeb, bo Fundusz wejdzie w nowy rok z deficytem rzędu 23 mld zł. To więc zwykłe, jak co roku, gaszenie pożaru. I podobnych działań można spodziewać się w kolejnych latach, bo każdy wie, że przeprowadzenie reformy zdrowia z prawdziwego zdarzenia mogłoby być zabójcze dla rządzących.
Dla opozycji straszniejsza Izabela Leszczyna niż Jolanta Sobierańska-Grenda
Podczas lipcowej rekonstrukcji rządu premier Donald Tusk postawił w MZ na fachowców a tekę ministra zdrowia objęła Jolanta Sobierańska-Grenda, specjalistka od zarządzania szpitalami. To miało sugerować poważne podejście trudnej sytuacji w ochronie zdrowia. Ale też utrudnić opozycji straszenie Polaków politycznym ministrem – bo trudno jest straszyć niezbyt znaną z twarzy i nazwiska obecną szefową resortu. Stąd też opozycja ciągle przypomina, że przed nią resortem zarządzała posłanka PO Izabela Leszczyna.
Czytaj więcej
Rządowy Szczyt Medyczny pod hasłem „Bezpieczny pacjent” nie przyniósł pomysłu na rozwiązanie prob...
Ktoś jednak nie pomyślał, że każda próba reform tego sektora może mieć niekorzystne dla koalicji konsekwencje polityczne. Bo spójrzmy – od dawna mówi się o tym, że składka zdrowotna jest zbyt niska. Ale szukanie tych pieniędzy w kieszeniach podatników oraz przedsiębiorców, zwłaszcza tych małych, to nie tylko pogorszenie sytuacji materialnej Polaków, ale też ryzyko utraty elektoratu na dwa lata przed wyborami. Można pomyśleć o obniżeniu pensji medyków albo przynajmniej obniżeniu tempa ich wzrostu – według doniesień prasowych są tacy, którzy co miesiąc wystawiają szpitalom faktury na ponad 100 tys. zł. To jednak mniejszość, bo według danych Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji mediana zarobków lekarzy pracujących w jednym miejscu to 22-25 tys. zł brutto. Ale czy ktoś odważy się zaryzykować strajk lekarzy?
Naprawa służby zdrowia. Gdzie można szukać oszczędności?
Ale trudno też szukać innych oszczędności. Informacje o planowanym limitowaniu niektórych świadczeń – jak rezonans, tomografia czy wizyty u specjalistów, które wyciekły do mediów, wywołały nie tylko oburzenie, ale i strach. Ryzykowne byłyby też cięcia w stażach podyplomowych, a ograniczenie liczby darmowych leków dla seniorów to woda na młyn dla PiS, które te rozwiązania wprowadziło jako przedwyborczą marchewkę. Także zmniejszenie liczby szpitali – co ma związek z demografią, to także polityczne paliwo. I nieważne, że zlikwidowana miałaby być np. porodówka, na której przychodzi na świat zaledwie kilkoro dzieci rocznie, a generuje ogromne koszty.