Trudno się jednak dziwić Polakom, gdy mają do czynienia z takim kuriozum, jak uzasadnienie umorzenia śledztwa w sprawie nielegalnego finansowania kampanii wyborczej posła Palikota (ten temat też media zbyt łatwo zarzuciły). Prokuratura umarza, bo, stwierdza oficjalnie, sprawa jest za trudna do wyjaśnienia. Ależ, droga pani prokurator, rzecz jest prosta jak drut – wystarczy wezwać owych studentów i emerytów, którzy powpłacali na Palikota po 20 tysięcy i zapytać, skąd je mieli.
Przecież jeśli zarobili je uczciwie, odnotował to urząd skarbowy – a jeśli nie, to powinni ponieść konsekwencje wykroczenia skarbowego. Sądzę, że mając taki wybór, większość złożyłaby wyjaśnienia. Zresztą, o ile wiem, kilka osób i bez straszenia zeznało, że gotówkę dawał im z poleceniem "przeprania" współpracownik Palikota. Więc czego jeszcze prokuraturze trzeba? Tylko chęci.
Byłe żony nie są może najlepszym źródłem wiedzy o byłych mężach, ale gdy pani Nowińska opowiada o Lublinie jako o mieście, gdzie Palikot ma wszystkich w kieszeni i nic mu zrobić nie można, to jako żywo w kontekście owego umorzenia brzmi jej opowieść nader prawdziwie. Byłoby dobrze, gdyby zamiast rozwiązywaniem IPN premier zajął się bezkarnością swego nadwornego pajaca. Po to, by Polacy mogli uwierzyć, że wymiar sprawiedliwości jest dla wszystkich, a nie tylko dla bogaczy, i żeby nie oceniano sądów i prokuratur przez pryzmat takich właśnie przypadków.
Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2009/03/31/bezkarnosc-pajaca/]blog.rp.pl/ziemkiewicz[/link]