Oczywiście centralnie nie jest najgorzej, tu zawsze można liczyć na Króla czy Głowińskiego, ale lokalnie jest wręcz, państwo wybaczą rym, fatalnie.
Oto w Opolu, mieście wydawałoby się wojewódzkim, Senat Uniwersytetu Opolskiego – ludzie więc z maturami, czytaci – rekomendował do rady nadzorczej tamtejszego radia publicznego… czerwonych. No jako żywo! Bogusław Nierenberg był tam już i prezesem oddziału telewizji, i radia, był radnym SLD i w ogóle ma wąsy jak, nie przymierzając, Czarzasty. Ten drugi, Lech Rubisz, też zresztą kolega pana Włodka. I już w tej radzie zasiada.
A prawda, bo państwo nic nie wiedzą. Otóż teraz jest nowa ustawa o radiu i telewizji i do władz mediów publicznych już się żaden polityk nie prześliźnie. Serio, sam słyszałem, jak poseł Grupiński zapewniał, że po to ją pisali. Uniwersytety będą kandydatów zgłaszać, stowarzyszenia twórcze, różne takie – po prostu kwiat apolitycznych fachowców trafi do mediów.
A tu w tym Opolu taka skucha. Jakże to tak, nie wybrać nikogo z Platformy Obywatelskiej?! – Przecież umowa była inna – bez niepotrzebnego wstydu żali się lokalny baron PO Leszek Korzeniowski. A Senat nic. Cóż się dziwić, że pan baron jest oburzony. – Uczelnie źle zrozumiały ustawę – zagrzmiał i pogroził paluszkiem: – Rozmawiałem już o tym z marszałkiem Schetyną.
No bo jak, drodzy panowie? Litera ustawy jej literą, ale duch, panowie, duch się liczy! Przecież nie po tośmy tę ustawę zmieniali, nie po to media odpolityczniali, by tam teraz swoich ludzi nie mieć! Jasne? Żali się więc baron w Opolu, a jesienny wiatr jego szloch niesie. Grzegorz "Ja cię zniszczę" Schetyna nad łkającym się pochyli, pocieszy, jeszcze nie wszystko stracone, rzuci. I wyjdzie pan Leszek z oczami zaczerwienionymi od płaczu, ale i z uśmiechem na licu. I już wie. I ogłasza: Teraz zgłosimy nasze kandydatury Senatowi Politechniki Opolskiej.