W debacie o współczesnych polskich inteligentach – ich roli, deficycie i stereotypach – powraca jedno pytanie: czy jest to grupa, która jeszcze cokolwiek znaczy? Dawna elitarność inteligenta przekształciła się w źródło szyderstw, a niegdyś nobilitująca tożsamość wydaje się obecnie przynosić jedynie wstyd. Jednak to właśnie inteligencja – paradoksalnie spychana na margines przez narrację popkulturową i polityczną polaryzację – może określać granice publicznej debaty.
Czytaj więcej
Jeszcze nigdy tak bardzo nie potrzebowaliśmy inteligentów. Tych, którzy wymykają się jednoznaczny...
Wykluczenie po 89 r. było początkiem końca
Wspomnienie transformacji ustrojowej 1989 r. przewija się jak refren – to wtedy według Estery Fliger narodził się podział na elity i „prowincję”. Wykluczeni zostali niekoniecznie najbiedniejsi, ale ci, którzy „nie partycypowali w sprawiedliwym podziale dóbr” albo nie przyjęli odpowiedniego zestawu poglądów. To wtedy w społeczeństwie utrwaliło się przekonanie, że kto „sobie nie radzi”, sam jest winien swojej sytuacji. Narracja elit, nadająca ton dyskusji, kształtowała wyobrażenia o tym, do kogo należy prawo do uczestnictwa w debacie publicznej, kto ma autorytet i prawo do określania, „jak należy myśleć”.
Czytaj więcej
Przez ostatnie 36 lat w głównym nurcie debaty publicznej jako największe zagrożenie dla demokracj...
Pozytywna opowieść o Polsce
Analiza kryzysu autorytetów prowadzi Esterę Fliger do pytania, na czym dziś budować wspólną tożsamość. Zauważa, że elity pielęgnują martyrologiczne podejście do historii i patriotyzmu, a pozytywne narracje – jak ta o otwarciu się na ukraińskich uchodźców po 24 lutego 2022 r. – często uchodzą za „idealizm”, nieistotny dla debaty publicznej. Zdaniem publicystki, „nie rozumiemy, że nawet jak raz się pochwalimy, nie negujemy czarnych kart z naszej historii”. Potrzeba nam opowieści, która będzie afirmować wspólnotę, a nie tylko rozliczać winy.