Droga donikąd

Bronisław Komorowski zaapelował w rocznicę Powstania o to, aby jego uczestnicy zainicjowali „wspólny narodowy marsz ponad podziałami politycznymi". Według mojej wiedzy pomysł narodził się w Pałacu krótko po zeszłorocznych obchodach Święta Niepodległości. Jako reakcja na awantury, które wówczas się wydarzyły.

Publikacja: 02.08.2012 14:00

Piotr Gursztyn

Piotr Gursztyn

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

To była jedna reakcja Pałacu. Drugą był doraźny pomysł zmiany prawa o zgromadzeniach publicznych, którym ostatnio ochoczo zajął się Sejm i Senat.

Ten drugi pomysł, legislacyjny, jest zły i szkodliwy. Wiadomo dlaczego, co dokładnie wytłumaczyły m.in. organizacje pozarządowe.

Za to pierwszy pomysł, związany z marszem, zasługuje na coś więcej niż fukanie, że prezydent chce „ukraść" komuś święto. Ani tym bardziej buczenie w czasie uroczystości. Jednoznacznie negatywne reakcje widać tu i ówdzie po prawej stronie Internetu.

Komorowski, tak jak każdy obywatel Polski, ma prawo do zgłaszania takich inicjatyw. Ma prawo, i obowiązek, do godnego celebrowania 11 listopada. Nikt nie jest wyłącznym właścicielem tego święta.

W pretensjach pod jego adresem czuć niespójność. Byłyby głoszone – skądinąd słusznie – gdyby głowa państwa lekceważyła to święto. Ale jednocześnie słychać je, gdy chce podnieść rangę obchodów. W jego wystąpieniu nie było niczego kontrowersyjnego. Należy docenić to, że zwrócił się do weteranów Powstania Warszawskiego, aby objęli patronat nad marszem. Bo kto, jak nie oni, jest w stanie doprowadzić do połączenia polskich Hutu i Tutsi w jeden „wspólny narodowy marsz ponad podziałami politycznymi"? Cokolwiek Komorowski by zrobił, byłoby źle.

Ci, którzy odrzucają prezydenturę Komorowskiego przywołują argument, że druga strony (w tym obecny prezydent) negowali godność urzędu za czasów Lecha Kaczyńskiego. Nie da się zaprzeczyć, że poprzedniemu prezydentowi robiono obrzydliwe rzeczy, i że obecna głowa państwa płaci za to. Mamy więc dzisiaj do czynienia z odwetem, niczym więcej.

Ci, którzy totalnie kwestionują patriotyczne inicjatywy Bronisława Komorowskiego wchodzą w te samy buty, w których byli ci, co atakowali pomysł Lecha Kaczyńskiego z awansem dla oficerów zamordowanych w Katyniu, czy Bal Niepodległości.

Socjologicznie można to zrozumieć, ale nie sposób zaakceptować. Ci, którzy czują się odrzuceni przez obecny system sami odrzucają innych. Czują się lepsi, narzekają na niedostatek patriotyzmu, ale sami denerwują się, gdy widzą, że trudno im zmonopolizować ów patriotyzm. Odrzuceni i upokorzeni odbudowują swoje poczucie wartości tworzeniem zamkniętej wspólnoty, która sama o sobie myśli, że jest bardziej czysta niż otaczający ją brudny świat. Tyle, że ten stan ducha nie jest objawem zdrowia i witalności. To przejaw regresu i degeneracji.

Być może prezydent „spieprzy" organizację obchodów. Może zamieni je w obrzydliwy lans swojej osoby. Być może. Przed faktem nie da się tego ocenić. Tak jak przed faktem nie było sprawiedliwe przesądzanie, co chciał zrobić Lech Kaczyński. Czy do końca naszego życia będziemy skazani na udział w wojnie dwóch plemion?

To była jedna reakcja Pałacu. Drugą był doraźny pomysł zmiany prawa o zgromadzeniach publicznych, którym ostatnio ochoczo zajął się Sejm i Senat.

Ten drugi pomysł, legislacyjny, jest zły i szkodliwy. Wiadomo dlaczego, co dokładnie wytłumaczyły m.in. organizacje pozarządowe.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Trump to sojusznik wysokiego ryzyka dla Nawrockiego
Komentarze
Estera Flieger: Po spotkaniu Karola Nawrockiego z Donaldem Trumpem politycy KO nie wytrzymali ciśnienia
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Donald Tusk w orędziu mówi językiem PiS. Ale oferuje coś jeszcze
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Nie wykręcajcie nam rąk patriotyzmem, czyli wojna pod flagą biało-czerwoną
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Grzegorz Braun testuje siłę państwa. Czy może więcej i pozostanie bezkarny?
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne