Tusk zachował się jak polityk małego formatu

Wybierając pracę w Brukseli, Donald Tusk zachował się jak polityk małego formatu. Przypomina się Gerhard Schroeder, który dla pieniędzy Gazpromu rzucił politykę - pisze Jędrzej Bielecki

Publikacja: 01.09.2014 02:00

Tusk zachował się jak polityk małego formatu

Jak nastolatek wśród uczniów pierwszej klasy podstawówki Donald Tusk po przyjeździe do Brukseli będzie odstawał od reszty polityków kierujących instytucjami europejskimi.

To ludzie, którzy jak szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker albo pochodzą z krajów wielokrotnie mniejszych od Polski, albo tacy, których doświadczenie i zajmowane do tej pory stanowiska mają się nijak do polskiego premiera. Przykładem nowa szefowa unijnej dyplomacji Frederica Mogherini, zaledwie od lutego kierująca włoskim MSZ.

Żadnemu z przywódców ważnych państw Unii nie przyszłoby do głowy rezygnować z funkcji dla posady przewodniczącego Rady Europejskiej. Nie zrobiłby tego David Cameron, którego czeka referendum w Szkocji i wybory parlamentarne oraz referendum w sprawie pozostania kraju w Unii. Ani walczący o uzdrowienie hiszpańskiej gospodarki Mariano Rajoy. Nie mówiąc o Francois Hollandzie czy Angeli Merkel.

Są po temu przynajmniej dwa powody. Przede wszystkim władza w Brukseli nie jest tego warta. Żadne ze stanowisk w unijnych instytucjach nie oferuje nawet istotnej części tego, co może przywódca kraju wagi ciężkiej. Z tego można już było zdać sobie sprawę, słuchając pierwszego wystąpienia Tuska w nowej roli: kluczył między apelem o uzdrawianie wydatków publicznych w strefie euro (obsesja Niemiec) a stymulowaniem unijnej gospodarki (oczekiwanie Francji), między „stanowczością" wobec Rosji (stanowisko Wielkiej Brytanii) a „odpowiedzialnością" (postulat Włoch, Hiszpanii). Nie wiedział, czy priorytetem w polityce zagranicznej Unii powinna być pomoc dla Ukrainy czy walka z Państwem Islamskim. Na własne zdanie Polak już nie miał miejsca.

Osobowość Tuska tej specyfiki działania Rady Europejskiej nie zmieni. To głębokie procesy historyczne, jak choćby rosnąca rola Niemiec, powodują, że realna władza w Unii przesuwa się z Brukseli ku stolicom największych państw. W takim układzie słabo znający języki obce Tusk może się wręcz okazać mniej sprawny od Hermana Van Rompuya. Tym bardziej że nominację zawdzięcza przede wszystkim Angeli Merkel i jej „sugestii" będzie musiał słuchać w sposób szczególny.

Wycinanie wszystkich potencjalnych następców to dowód wąskich horyzontów

Cameron, Merkel czy Rajoy o przeprowadzce do Brukseli nie myślą także z powodu zaangażowania w sprawy własnego kraju. Minął czas wielkich osobowości w Europie, jak Margaret Thatcher, Francois Mitterrand czy Helmut Kohl. Dziś premierzy i prezydenci są tacy jak większość z nas: nastawieni na bezpośrednie korzyści, wygranie najbliższych wyborów, bieżącą konsumpcję. Ale każdy z nich jakąś wizję jednak ma. Dla Hollande'a jest nią utrzymanie państwa socjalnego, dla Merkel umocnienie przywództwa Niemiec w Europie, dla Camerona przywrócenie Wielkiej Brytanii roli regionalnego mocarstwa. I te cele stawiają na pierwszym planie.

Natomiast Tusk najwyraźniej zastosował do siebie strategię „ciepłej wody". Przyjął ofertę pracy w Brukseli przede wszystkim z uwagi na osobistą karierę, pozostawiając wizję rozwoju kraju na boku. Doświadczenia Aleksandra Kwaśniewskiego i innych polskich prezydentów i premierów najwyraźniej przekonały go, że kiedy nadarza się okazja objęcia funkcji w instytucjach międzynarodowych, to trzeba ją brać, by później nie zostać na lodzie. Tym bardziej że wynik przyszłorocznych wyborów nie jest pewny. Perspektywa wielokrotnie większych zarobków nie była też dla Tuska, człowieka niezbyt zamożnego, bez znaczenia.

To jednak sposób rozumowania polityków małego formatu, dla których pozostawienie wybitnego dorobku w kraju nie jest priorytetem. Na myśl przychodzi kanclerz Gerhardt Schroeder, reformator niemieckiej gospodarki i autor poszerzenia Unii na wschód, który w pewnym momencie uznał, że stabilizacja dzięki milionom z Gazpromu jest najważniejsza.

Tusk zostawia własne ugrupowanie nieprzygotowane do sukcesji. Tak konsekwentnie wycinał znaczące osobowości (to kolejne cecha polityka o wąskich horyzontach), że dziś nie bardzo wiadomo, kto miałby skutecznie poprowadzić PO do wyborczego zwycięstwa. Pozostawia kraj bez lidera mimo wojny za wschodnią granicą, rosnącego poparcia dla populistów (np. Janusza Korwin-Mikkego), niepewnej sytuacji gospodarczej.

Ambasadorowie kilku państw Unii w Warszawie ostrzegali swoich przywódców, co może oznaczać wyjazd Tuska dla stabilności naszego kraju. Ostatecznie jednak żadna z europejskich stolic nie zdecydowała się zablokować nominacji Polaka. Nie był tego wart otwarty konflikt z Warszawą.

– Nie rozumiem Tuska. Ale nie możemy was uratować. Musicie to zrobić sami – mówi „Rz" dyplomata dużego kraju UE.

Jak nastolatek wśród uczniów pierwszej klasy podstawówki Donald Tusk po przyjeździe do Brukseli będzie odstawał od reszty polityków kierujących instytucjami europejskimi.

To ludzie, którzy jak szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker albo pochodzą z krajów wielokrotnie mniejszych od Polski, albo tacy, których doświadczenie i zajmowane do tej pory stanowiska mają się nijak do polskiego premiera. Przykładem nowa szefowa unijnej dyplomacji Frederica Mogherini, zaledwie od lutego kierująca włoskim MSZ.

Pozostało 89% artykułu
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Emmanuel Macron wskazuje nowego premiera Francji. I zarazem traci inicjatywę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rafał, pardon maj frencz!
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rok rządu Tuska. Normalność spowszedniała, polaryzacja największym wyzwaniem
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rok rządów Tuska na 3+. Dlaczego nie jest lepiej?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka