Czy po zamieszaniu wokół podpisania umowy ACTA czeka nas kolejna odsłona sporu o ochronę własności intelektualnej? Polska wciąż bowiem nie dostosowała przepisów do unijnego prawa, zgodnie z którym za każdą wypożyczoną z biblioteki książkę jej autorowi należy się honorarium.
Nie wszystkie biblioteki
Public Lending Right (prawo publicznego użyczenia) to prawo twórców do otrzymywania wynagrodzenia z tytułu darmowego wypożyczania ich dzieł przez instytucje publiczne. Regulacje w tej sprawie pierwsze wprowadziły Dania i Norwegia w latach 40. Do prawa UE weszły w 1992 r. W 2006 r. Unia uaktualniła treść dyrektywy. Nakazuje ona, by autorzy książek, filmów i innych dzieł (wedle uznania państw członkowskich) chronionych prawem autorskim mogli otrzymywać wynagrodzenia za ich wypożyczenie z bibliotek.
Polska wdrożyła dyrektywę w 2000 r., ale nie wprowadziła opłat. Nie zmieniła przy tym art. 28 znowelizowanej wówczas ustawy o prawie autorskim mówiącego, że wszystkie biblioteki, archiwa, szkoły mogą udostępniać książki nieodpłatnie.
Ministerstwo Kultury zapewnia o zgodności naszego prawa z unijnymi regulacjami. „Polskie prawo autorskie, oparte na szeroko zakreślonych uprawnieniach majątkowych twórców, mimo niewprowadzenia odrębnie uregulowanego wynagrodzenia z tytułu publicznego udostępniania wraz z systemem jego wypłaty, nie jest niezgodne z dyrektywą" – czytamy w jego stanowisku.
Część ekspertów wskazuje jednak, że z opłat nie można zwolnić wszystkich bibliotek i archiwów. Jeśli już, to raczej biblioteki szkolne.