W młodości uprawiał kilka sportów. Mógł być siatkarzem, lubił koszykówkę, lekkoatletykę, miał też pomysł na karierę piłkarską (w Sokole Pniewy do dziś żałują, że wybrał inną dyscyplinę), ale skoro rodzina mieszkała kiedyś w Hamburgu, a tam do golfa jest znacznie bliżej niż w Polsce, poszedł za rodzinną pasją.
Postawił na golf, co w polskich warunkach (rodzice wrócili z Niemiec) było decyzją odważną: tradycje skromne, pól i instruktorów mało, dostęp do treningów niełatwy, koszt duży. Przeszedł drogę pełną poświęceń, na szczęście miał też talent poparty pracą i solidnym wzrostem (197 cm) i szybko robił postępy.
Przełomem było spotkanie w podwrocławskim klubie Toya walijskiego trenera Matthew Tippera (są razem do dziś), który pokazał 16-letniemu golfiście najbardziej skuteczną ścieżkę kariery po maturze: stypendium golfowe na amerykańskim uniwersytecie.
Nauka w Ameryce
Wybrał East Tennessee State University. Wyjechał z Johnson City z dyplomem z dziedziny zarządzania, biegłym angielskim, cennym bagażem setek treningów ze świetnym trenerem uniwersyteckim Frankiem Warrenem oraz licznymi wygranymi w turniejach regionalnej ligi akademickiej.
Zaliczył także dwa udane starty w Palmer Cup (wzorowanym na Pucharze Rydera meczu studentów: USA – reszta świata). Gdy przechodził jesienią 2016 roku na zawodowstwo, był ósmym amatorem na świecie.